„Nasze ciało jest pierwszą Ewangelią, ponieważ świadectwo Bożej obecności w nas samych jest przekazywane przez wyraz naszej twarzy, poprzez nasze otwarcie, życzliwość i uśmiech. To w nas samych jest obecne to wewnętrzne światło, które jest odblaskiem chwały Jezusa Chrystusa. Jest bowiem w nas obecne ukryte piękno, cudowne i niewyczerpane piękno. Chrystus nie przyszedł tylko po to, aby zbawić nasze dusze. Przyszedł, aby objawić człowiekowi Boga i aby objawić człowieka człowiekowi” (M. Zundel).

Kara śmierci jest jednym z tematów, które także w kręgach katolickich od czasu do czasu wywołują spory. Nie chodzi w nich tylko o osobistą preferencję – bycie „za” lub „przeciw” – ale również o subiektywne przekonanie, że to właśnie ta osobista preferencja jest jedyną dopuszczalną przez Kościół opcją i że każdy, kto myśli inaczej, sprzeciwia się nauczaniu Kościoła.

Urodziłem się w małym miasteczku, w bardzo urokliwym miejscu, które do dziś wspominam ze wzruszeniem. Tam spędziłem wraz z młodszym rodzeństwem swoje dzieciństwo. Mój tata pracował zawodowo, ale niestety do domu często wracał nietrzeźwy. Nie miałem z nim dobrej re­lacji. Nie pamiętam, by kiedykolwiek wziął mnie na ręce. Nie pamiętam też żadnych jego słów, które byłyby dla mnie ważne, z wyjątkiem dwóch sytuacji, kiedy dał mi do zrozumienia, że zależy mu na mnie. Kiedy to mówił, był jednak w stanie nietrzeźwym. Pamiętam za to doskonale surowość ojca w stosunku do mnie, jeśli coś przeskrobałem, jego krzyk, bicie, awantury w domu z mamą, która często z tego powodu płakała.

List papieża Benedykta XVI „do biskupów, do kapłanów, do osób konsekrowanych oraz do wiernych świeckich Kościoła katolickiego w Chińskiej Republice Ludowej” z 27 maja 2007 roku1 odbił się wielkim echem na całym świecie.

Jako nastolatka, a potem studentka, należałam do Ruchu Światło-Życie. Mniej więcej w połowie studiów zaczął się mój kryzys wiary. Trudno jest dokładnie wskazać konkretny moment czy jedną jego przyczynę. Coraz trudniej było mi jednak pogodzić zasady moralne przyjęte przez Kościół z życiem codziennym. Na dodatek, w naszej rodzinie doszło do śmierci młodej osoby.

Historia marszów dla życia w Polsce jest stosunkowo krótka. Jak do tej pory – jeśli pominiemy marsze organizowane wyłącznie jako protesty, a uwzględnimy jedynie te o charakterze afirmatywnym – odbyły się u nas zaledwie dwa ogólnopolskie, doroczne marsze dla życia: 4 czerwca 2006 roku i 20 maja 2007 roku (ich pełna nazwa to „Marsze dla życia i rodziny”).

Wydaje się, że kto jak kto, ale biblista studiujący od trzech lat w Rzymie Pismo Święte powinien znać odpowiedź na pytanie o to, jak odnajdywać w Biblii żywe słowo Boga. Tymczasem sprawa wcale nie jest taka prosta.

Słychać czasem głosy narzekania na młodych, niedoświadczonych jeszcze spowiedników, że brakuje im umiejętności wysłuchania człowieka, ale także na starszych, że mówią, nie dosłuchawszy do końca penitenta, dając mu gotowe, rutynowe rozwiązania. Dlaczego wysłuchanie osoby spowiadającej się jest takie ważne? Czy chodziłoby tu tylko o psychiczny komfort człowieka, czy o coś znacznie więcej?

Wieczna lampka przy tabernakulum przypomina: Pan jest tutaj obecny. Taka czerwona lampka zapala się każdorazowo nad salą chorych jako wezwanie: potrzebuję cię. Jest to wezwanie samego Jezusa, obecnego w cierpiących. To jedno z pierwszych skojarzeń, jakie nasunęły mi się dawno temu, w czasie rekolekcji w Kaliszu około 1984 roku, kiedy dokonywałem wyboru drogi mojego powołania.

Rozpocząłem Szkołę Formatorów w tym samym roku, w którym podjąłem pracę w seminarium. Ten zbieg wydarzeń odczytuję jako przejaw troski Boga o mnie i o moich młodszych braci, którym towarzyszę duchowo. Wcześniej ukończyłem studia specjalistyczne z teologii duchowości. Przełożeni nie pytali mnie o stan mojego życia wewnętrznego ani o doświadczenie drogi duchowej.

KS. JÓZEF NAUMOWICZ
Cztery przyjścia Pana
W drodze
Poznań 2007, ss. 268.


Książka przypomina ogromną konsultację teologiczną na temat adventus Boga. Ks. Józef Naumowicz, znany patrolog, udzielił głosu ponad 50 greckim i łacińskim Ojcom Kościoła. Ale nie zabrakło też wypowiedzi spoza patrystyki (Jan Tauler, Gueryk z Igny, Eckhart, Aelred z Rievaulx, Anzelm z Canterbury, Angelus Silesius). Jednak najczęściej przywoływani byli: Orygenes, Jan Chryzostom, Augustyn, Ambroży, Grzegorz z Nyssy i Ireneusz z Lyonu. Historia problemu zawartego w tytule książki sięga św. Justyna (II w.), który mówił o „dwóch przyjściach” Pana, mając na myśli Wcielenie i Paruzję.

Pastores poleca