Kościół maronicki pozostał zawsze w jedności z Kościołem rzymskim, co było przyczyną wielkich prześladowań ze strony tak heretyków (zwolenników monofizytyzmu), jak muzułmanów. Prześladowania te spowodowały emigrację właściwie całego Kościoła w stronę Libanu, wzdłuż rzeki Orontes, gdzie już od V wieku istniała wspólnota chrześcijan fenickich. Po przybyciu do Libanu złączył się on z ludnością tubylczą w taki sposób, że w krótkim czasie być Libańczykiem albo maronitą oznaczało praktycznie to samo. Dlatego tak liczne prześladowania ze strony Konstantynopola, muzułmanów, Turków nie zdołały pozbawić Kościoła ma­ronickiego autonomii ani zniszczyć jego tożsamości, ponieważ był on jednocześnie narodem, a nie tylko wspólnotą religijną.

Prawie dwutysięczną historię Kościoła maronickiego naznaczają prześladowania o różnym nasileniu. W najbardziej niebezpiecznych czasach wierni wraz ze swoimi pasterzami, na czele z patriarchą, wycofywali się w wysokie góry i tam wśród cedrów, korzystając z niedostępnych wąwozów, przetrwali, przez kolejne pokolenia, aż do naszych czasów, zostawiając po sobie charakterystyczne monastery, pustelnie, a wokół nich ogrody tarasowe, które zapewniały całej wspólnocie środki utrzymania.

Pomimo „uprzywilejowanej” pozycji względem innych „niewiernych”, jaką zajmują chrześcijanie, traktowani przez Koran jako lud Księgi, w najlepszym wypadku uważani byli przez muzułmanów za obywateli drugiej kategorii i zobowiązani, w zamian za wolność wyznawania swojej religii, do uiszczania specjalnego podatku. Historia jednak odnotowała niejednokrotne rzezie maronitów, które miały na celu całkowite unicestwienie tej etniczno-religijnej grupy ludzi.

Ostatnia tego rodzaju próba miała miejsce podczas wojny domowej między 1975 a 1990 rokiem, która tak naprawdę ciągle jeszcze trwa. Zginęło wówczas około 120 tys. Libańczyków, z czego około połowa to maronici. Zamordowano niemało księży, zakonników, sióstr zakonnych, zburzono doszczętnie kościoły, zaorując po nich ziemię. Wiele wiosek maronickich przestało istnieć, wycięto drzewa oliwne, podpalając benzyną ich korzenie, żeby już nigdy nie odrosły. (...)

KAZIMIERZ JAN GAJOWY SDB

Pastores poleca