Każdy z nas się boi. Od dzieciństwa przeżywamy lęk i całe życie oczekujemy, że on kiedyś się skończy. Najpierw liczymy, że rodzice będą nas bronili przed ogromnymi ciemnościami czy potworami ze snów, później uczymy się sami stawiać im czoło. Nastolatek rośnie w siłę fizyczną lub w zdobycze intelektualne po to, by podnosząc swoje poczucie wartości, neutralizować lęk, mieć nad nim kontrolę. W dorosłości, zwłaszcza gdy otoczenie wymaga od nas stabilności, zakładamy liczne maski przed światem, niestety, również często przed sobą i – jak nam się wydaje – przed Bogiem. Uciekamy przed tematem lęku. Są też ludzie, którzy ucieczką od swego wewnętrznego prześladowcy są ogromnie udręczeni, którzy czują się niewładni w jego szponach i radzą sobie jedynie minimalizowaniem własnego działania lub uspokajaniem się tabletkami. Temat lęku nie jest nam obojętny, bo idziemy przez życie, rzucając na drogę jego cień. Spróbujmy obejrzeć się za siebie, by z tym cieniem odważnie się spotkać. (…)