J. R. R. Tolkien, przyjaciel C. S. Lewisa, krytykował jego de­dykowane dzieciom książki o Narnii jako napisane w pośpiechu, nieprzemyślane, eklektyczne i pozbawione głębi opowiastki. Na­rnia drażniła Tolkiena, twórcę niezwykle spójnej mitologii Śród­ziemia, ponieważ – jego zdaniem – brakowało w niej przemyśla­nego, rozbudowanego, przekonującego tła i myśli przewodniej. Książki Lewisa miały, oczywiście, na przestrzeni wielu dziesię­cioleci także zagorzałych wielbicieli i cieszą się do dziś niesłab­nącą popularnością. Do tej pory nikt jednak nie potrafił skutecz­nie oddalić zarzutów Tolkiena.


Dokonał tego dopiero w 2008 roku znakomity znawca twórczości Lewisa, oksfordzki teolog i krytyk literacki, Michael Ward. Jego odkrycia – tak spektakularnego, niekwestionowanego i nowatorskiego – mógłby mu pozazdrościć każdy krytyk i badacz literatury. Okazuje się bowiem, że Lewis napisał swoje powieści według bardzo spójnego, a zarazem sta­rannie ukrytego klucza. Jest nim średniowieczna kosmologia, którą znał on na wylot, której był wielbicielem i której poświęcił cykl wykładów opublikowany później jako Odrzucony obraz. Każdej z siedmiu części cyklu o Narnii odpowiada jedna z „pla­net” przedkopernikańskiego modelu wszechświata, a treść i fa­buła zbudowana jest wokół tradycyjnych motywów i symboli odpowiadających poszczególnym planetom. To wyjaśnia głębię opowieści, które – pomimo pozornego nieuporządkowania – przemawiają do wyobraźni i serc czytelników, odwołując się do obecnych w naszej cywilizacji archetypów, kształtujących do dziś nasz obraz świata. G. K. Chesterton stwierdził kiedyś, że nikt jeszcze nie stworzył poezji konsekwentnie opartej na kopernikań­skim obrazie wszechświata, ponieważ byłaby ona dla naszej wy-obraźni zupełnie niestrawnym koszmarem – zamiast o „wcze­snym wschodzie słońca” mówiłaby o „wczesnym obrocie Ziemi”, a mieszkańców naszej planety przedstawiałaby jako uczepione rozpędzonego magnesu opiłki żelaza. W naszej wyobraźni – prze­konywał Chesterton – nadal jesteśmy mieszkańcami dawnego, geocentrycznego wszechświata, w którym słońce wędruje po niebie, a gwiazdy „świecą na swoich strażnicach”. Lewis wiedział o tym doskonale. Jako znawca Heptarchii, czyli królestwa sied­miu planet, z wielkim powodzeniem stworzył poetyckie opowie­ści wykorzystujące jego duchową symbolikę. Czytając przejrzy­ście, wciągająco napisaną książkę Warda, przekonujemy się, że Opowieści z Narnii są czymś więcej niż zlepkiem przypadkowych scen i postaci – są głęboko przemyślaną kontynuacją teologicz­nych dzieł Lewisa, wyrażającą nie wprost prawdy o Bogu chrze­ścijan i o prawidłach chrześcijańskiego życia. Doceniamy głębię kryjącą się za słowami Lewisa o sile literatury, która potrafi „przemknąć obok czujnych smoków” współczesnej świadomości, by dotrzeć do serc i umysłów ludzi z orędziem Ewangelii.


ms


Pastores poleca