Niedawno do rąk polskich czytelników trafiło tłumaczenie Dziennika więziennego kard. George’a Pella. Były arcybiskup Melbourne i Sydney, mianowany przez papieża Franciszka członkiem Rady Kardynałów i Prefektem Sekretariatu ds. Gospodarczych Stolicy Apostolskiej, musiał stawić czoło zarzutom wykorzystania seksualnego dwóch małoletnich, popełnionego rzekomo w latach dziewięćdziesiątych w Melbourne. Mimo absurdalnie słabych dowodów, został uznany przez sąd stanu Wiktoria za winnego zarzucanych mu przestępstw, skazany na 6 lat pozbawienia wolności i osadzony w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Tam właśnie, w więziennej izolatce, przez kolejne 402 dni spisywał swój dziennik, przygotowując się jednocześnie do wniesienia apelacji, która ostatecznie została rozpatrzona pozytywnie.


Na treść dziennika składają się, w pierwszej kolejności, sprawozdania z więziennej codzienności: życie w małej celi, drobne problemy zdrowotne, bezskuteczne prośby o dostarczenie kolejnego tomu brewiarza (przez pewien czas Pell po prostu powtarza czytania i modlitwy z tomu poprzedniego) czy radość z miotły, którą może zamieść spacerniak (wszak „jednym z kluczy do przetrwania w więzieniu, a zwłaszcza w izolatce, jest skoncentrowanie uwagi na tym, co można robić, a nie użalanie się nad tym, czego robić nie można”); poza tym wizyty rodziny, przyjaciół i adwokatów, z którymi przygotowuje się do złożenia apelacji. W opis więziennej codzienności wplecione są zapiski duchowe przede wszystkim na kanwie tekstów brewiarzowych. Kardynał nie ma możliwości sprawowania Eucharystii – jedynie raz na tydzień opiekująca się więźniami siostra zakonna przynosi mu Komunię świętą. W jednym z wywiadów Pell powie później, że przejście z roli duszpasterza w rolę „duszpasterzowanego” było jednym z ważniejszych doświadczeń tego czasu. Słowa te dotyczą również ogromnej ilości listów ze słowami otuchy i wsparcia, które otrzymywał każdego dnia (ponad 4000 listów przez 402 dni!). Niektóre z nich stają się okazją do wspomnień, inne – do snucia refleksji na temat dzisiejszego Kościoła. Przy czym Hierarcha nie boi się opinii wyrazistych, jak choćby wtedy, gdy lekko się dystansuje względem popularnego obrazu Kościoła jako szpitala polowego, czy kiedy wzywa do odejścia od „polityki otwartych drzwi” w dopuszczaniu różnych osób do Komunii świętej. Być może najciekawsza w całym dzienniku jest możliwość obserwowania postawy Kardynała w obliczu fałszywego oskarżenia i niesprawiedliwego procesu. Postawy tej nie da się określić ani mianem buntu, ani spokojnej rezygnacji. To dlatego w pewnym momencie Pell dzieli się swoimi rozterkami odnośnie do znanej modlitwy ks. Dolindo – stwierdza, że zaprzestał jej odmawiania, „ponieważ w modlitwie tej padają słowa, że zaakceptowanie woli Bożej wymaga zamknięcia oczu i spoczynku, a nie aktywnego działania na rzecz jakiegoś konkretnego rozwiązania trudnej sytuacji”. Tymczasem sam „z wielkim zaangażowaniem” usiłuje on „dowieść swojej niewinności, w przekonaniu, że Bóg działa poprzez nasze ręce oraz poprzez innych ludzi czasami w całkiem niespodziewany sposób”. Ta postawa aktywnego zaufania jest być może najważniejszą nauką, jaką Kardynał zostawia katolikom na trudne czasy.

ap





Pastores poleca