Wszystko zaczęło się od woli Pana, ale i od działania człowieka. Już w latach szkoły średniej i studiów spotkałem wspaniałych duszpasterzy, którzy stali się na tamtym etapie moimi przewodnikami. Pokazali mi Kościół i do niego przybliżyli. Dzięki nim dostrzegłem w Kościele instytucję i wspólnotę przyjazną – taką, w której warto żyć i której warto służyć. Gdy doszedłem do matury, wydawało mi się, że jestem powołany do seminarium i kapłaństwa, ale Pan pokazał wyraźnie – nie!
Skończyłem więc świeckie studia, ożeniłem się i dopiero wtedy odezwał się On w moim sercu. Dał mi do zrozumienia, że teraz chce, abym służył. Miałem już wtedy wspaniałego przewodnika duchowego, ks. Januarego Budzisza, duszpasterza o wyjątkowej duchowości i mądrości. Towarzyszył mi przez wiele lat. Dzięki niemu, a nie był on biblistą, lecz filozofem, wcześnie, bo będąc studentem i młodym absolwentem uczelni technicznej, otrzymałem od Boga wielki głód słowa. Zacząłem więc z zapałem studiować Biblię u profesorów ówczesnej Akademii Teologii Katolickiej, z których największą rolę odegrał ks. prof. Czesław Jakubiec, specjalista od Starego Testamentu. Wkrótce słowo Boże stało się moją miłością i wypełniło całe moje serce.
Kiedy pochłaniałem je z zapałem, jednocześnie już pracując na uczelni i mając rodzinę, poczułem wezwanie, by – skoro poznaję słowo – zacząć uczyć go innych. Podjąłem więc posługę jako świecki duszpasterz. Było to dla mnie wielkie szczęście i niewątpliwie pójście za wolą Bożą. Po ludzku jednak był to dla mnie także koszmar. Musiałem zmagać się z… (…)

Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 106 (1) 2025.


DK. JAN OGRODZKI

Pastores poleca