(…) Koledzy księża dziwili się, że nie zabiegałem o to, żeby być proboszczem. Kiedy zostałem dyrektorem diecezjalnej Caritas, doszły nowe obowiązki i jeszcze większa odpowiedzialność za dzieła miłosierdzia. Dalej jestem asystentem osób niepełnosprawnych. Jednak po kilku latach ja i moi przyjaciele asystenci zaczęliśmy przeżywać ogromne trudności w towarzyszeniu naszym niepełnosprawnym przyjaciołom. Wiedzieliśmy, że będą starzeć się szybciej niż my.
Ale nie przypuszczaliśmy, że tak mocno pogłębią się ich zaburzenia psychiczne. Najtrudniej jest znieść brak współpracy, niewdzięczność, złośliwość, wulgaryzmy. I nic nie daje tłumaczenie, że są chorzy i niepełnosprawni w znacznym stopniu. Słowa bardzo bolą, a doświadczenie porażki jeszcze bardziej. Przecież poświęciłem im życie... Czy nie spodziewałem się tego, że 40- i 50-latkowie przez kilka lat będą się przy nas lepiej rozwijać? Czy mogłem przewidzieć apostazję mojego zastępcy i sprawy sądowe z pracownikami? Cierpienie osłabiło moje siły psychiczne i duchowe. Doświadczyłem ogromnego ciężaru niesłusznego oskarżenia i niesprawiedliwego wyroku, z obrażaniem mnie przez sędziego włącznie. Jak sobie poradziłem? (…)
KS. JERZY SĘCZEK