Jubileuszowym balem zakończyła się w Licheniu X edycja warsztatów liturgicznych Ars Celebrandi. Ponad 200 uczestników przez tydzień doskonaliło się w celebracji tradycyjnej rzymskiej liturgii, śpiewie chorału i polskich ludowych pieśni. Liczni księża, prawie 100 ministrantów, bracia i siostry zakonne a nawet całe rodziny przyjeżdżają tu doświadczyć tygodnia życia w rytmie dawnej liturgii.


Czas warsztatów Ars Celebrandi to wyjątkowy tydzień dla licheńskiego sanktuarium. Od wczesnego rana na alejkach można natknąć się na ministranta w sutannie i komży, a za nim kapłana w pięknym ornacie, zmierzających w skupieniu do któregoś z 11 ołtarzy przygotowanych specjalnie na tę okoliczność.

– To widok, który chyba najbardziej mnie cieszy. Że te ołtarze, które zbudowano przecież dla kultu Bożego, są wreszcie w użyciu. I gdy patrzę czasem z jakim nabożeństwem odprawiana jest tu Msza, naprawdę czuję się poruszony i zmobilizowany do większej dbałości o liturgię, którą ja odprawiam – mówi spotkany podczas spaceru marianin. Księża marianie opiekują się licheńskim sanktuarium.

Niecodziennym widokiem są chłopcy i świeccy mężczyźni w sutannach i komżach – w takim właśnie stroju posługuje się do tradycyjnej liturgii. Niektórzy księża chodzą sutannach, pasach z mory jedwabnej, płaszczach i kapeluszach, jakich nie powstydziłby się modny XIX-wieczny rzymski proboszcz. Klimat dawnych czasów odbija się też na świeckiej modzie – mimo letniej pogody niektórzy uczestnicy dzielnie chodzą w garniturach, a kobiety w sukniach i wymyślnych kapeluszach jakby z międzywojennego katalogu mody. W kościele włosy wielu pań ukryte są pod charakterystycznymi mantylkami. Jednak oprócz tego dostrzec można znaki nowoczesności, nawet w liturgii – tak, z przymrużeniem oka, można zakwalifikować warsztatowego fotografa, który podczas liturgii ubrany jest w sutannę i komżę, pełniąc jakby liturgiczną funkcję „camerariusza”…

– Bardzo podoba mi się elastyczna formuła warsztatów. Każdy może wziąć to, czego potrzebuje – mówi Bogna Białecka, psycholog i edukatorka. – Można to potraktować jako miejsce nauki – ministrantury, chorału, śpiewu ludowego, ale też na przykład jako osobiste rekolekcje. To też miejsce nawiązywania kontaktów, wzbogacania wiedzy o liturgii, historii i kulturze. Pokazuje też inną stronę katolicyzmu – tę bardziej mistyczną, tajemniczą, bogatą w znaki, symbole, gdzie każdy gest ma znaczenie i jest ukierunkowany na jeden cel – AMDG – Ku większej chwale Bożej. Wiem, że to wydarzenie niszowe, w tym samym czasie odbywał się we Wrocławiu zjazd charyzmatyczny na 20 tys. osób, ale osobiście uważam, że każdy katolik powinien wziąć udział przynajmniej raz w życiu w czymś takim jak Ars Celebrandi, nawet jeśli nie po to, by pokochać tę liturgię, a poznać swoje korzenie – wskazuje Bogna Białecka.

Warsztaty są poświęcone tradycji, a realizuje się je profesjonalnie i nowocześnie. Ars Celebrandi mają stronę internetową, logo, media społecznościowe, a nawet specjalną aplikację na smartfony. Przygotowywana jest także dobrze wydana gruba księga z codziennymi tekstami liturgicznymi (Mszy i brewiarza), zapisem neumowym śpiewów a także tekstami ludowych pieśni.

Księża, lalka i trumna biskupa

Czasem zdarzy się natrafić na scenę, która może zaskoczyć. Gdy przechodnia przyciągnie do kościoła potężny śpiew gregoriańskiej sekwencji “Dies irae”, dostrzeże na środku świątyni trumnę otoczoną świecami, na niej mitrę i księgę, a w tle celebransa, diakona i subdiakona w czarnych liturgicznych szatach. Czy trwa właśnie pogrzeb jakiegoś biskupa? Nie, po prostu podczas Mszy za zmarłych (Requiem) wykorzystuje się katafalk. Gdy kiedyś była odprawiana za zmarłego papieża, na trumnie ustawiono specjalnie na tę okazję przygotowaną papieską tiarę.


Źródło: https://www.ekai.pl/zakonczyla-sie-jubileuszowa-x-edycja-warsztatow-ars-celebrandi/


Pastores poleca