GISBERT GRESHAKE
Być kapłanem dzisiaj
tłum. Wiesław Szymona OP
W drodze, Poznań 2010, ss. 558.

Książka znanego księdza profesora teologii dogmatycznej swymi początkami sięga roku 1981. Wówczas ukazała się po raz pierwszy. Niemiecki teolog przez lata śledził rozwój nauczania Kościoła i teologów na temat kapłaństwa oraz opinie o księżach. Doprowadziło to do bardzo obszernego, IX wydania książki o kapłaństwie. Posiada ona cztery części. Najpierw autor omawia kryzys urzędu kapłańskiego, a następnie pokazuje teologiczne założenia katolickiej teologii urzędu. Potem przedstawia różne modele duszpasterskie (w tym i w innych miejscach odwołuje się do sytuacji w Niemczech) i wyzwania, jakie stawia duchowieństwu zmieniające się społeczeństwo. Na odrębną część składa się wybór zagadnień z duchowości kapłańskiej. Greshake w epilogu książki zamieścił także listę oczekiwań pewnego świeckiego pod adresem kapłana. Trudno przewidzieć, jaki pożytek ma ona przynieść czytelnikowi, gdyż - jak zaznaczył pan Albus - zrodziła się ona z wściekłości i zwątpienia. Tym, co jednak niezwykle dobrze świadczy o niemieckim teologu, jest uważne słuchanie innych, co pozwala mu zdiagnozować daną opinię lub postulat. Oryginalnie brzmi zatem prezentacja nienapisanego listu papieskiego w sprawie wyświę­cania kobiet. Greshake wyraził przekonanie, że list Jana Pawła II w tej sprawie z 1994 roku, który wywołał wielką krytykę, mógł przynajmniej nieco ją zmniejszyć, gdyby zastosowano w nim inny język i sposób prezentacji argumentów. Autor książki we wspomnianym liście zwraca uwagę na funkcjonujące opinie o tożsamości mężczyzny i kobiety. Przytacza te najbardziej skrajne, które między kobiecością i męskością widzą jedynie "małe różnice biologiczne" i dlatego trudno im uznać udzielanie święceń tylko mężczyznom. Podobne oczekiwania się pojawiają, gdy kapłaństwo postrzegane jest jako funkcja, którą potrafiłaby wykonywać również kobieta. Autor wykazuje, że za takimi poglądami stoi utrata myślenia sakramentalnego i zu­bożenie antropologiczne, które zrównuje i redukuje tożsamość, promując wizję społeczeństwa bezpłciowego. Autor, mówiąc o wymiarze sakramentalnym, chce przypomnieć, że wyświęcany mężczyzna to symbol Chrystusa jako Głowy Ciała, którym jest Kościół w symbolu kobiety. Symbolika ta ma swoje korzenie w akcie stworzenia mężczyzny i kobiety, którzy stają się jednym ciałem. Dlatego starożytność chrześcijańska nazwała małżeństwo Kościołem domowym (św. Jan Chryzostom), gdzie mąż jest głową rodziny. Koncepcja ta opierała się na pozostawionych znakach Jezusa w ustanowieniu wspólnoty uczniów, dla której On umarł i zmartwychwstał jako Oblubieniec. Na użytek teologii kapłaństwa autor wykorzystał także nauczanie o Trójcy Świętej i jego związku w wizją Kościoła komunii. W tej perspektywie umieścił sprawę różnicy między wyświęcanymi a wiernymi świeckimi w misji budowania jedności Kościoła. Podkreślił jednak to, że pierwszoplanowe jest powołanie zarówno jednych, jak i drugich do świętości na drodze rad ewangelicznych.
kp


JAN KASJAN
O przyjaźni. Rozmowa XVI z abba Józefem
tłum. ks. Arkadiusz Nocoń
seria: z Tradycji Mniszej, 49
Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
Kraków 2011, ss. 74.

Niewielkich rozmiarów dziełko opata z Marsylii zajmuje się jedną z najbardziej poszukiwanych relacji między ludźmi, jaką jest przyjaźń. Jan Kasjan, żyjący w V wieku mistrz życia duchowego i ascetycznego, opisał zjawisko przyjaźni we wspólnocie osób życia zakonnego. Ze wstępnych, nieco akademickich rozważań, czytelnik dowie się, jaki wpływ mieli na twórczość Kasjana m.in. Cyceron, Platon czy Sokrates. Dowie się także, iż przyjaźń jako taka, choć jest w naszych czasach czymś pozytywnym, była jednak przez pierwszych chrześcijan omijana. Woleli oni siebie nazywać raczej "braćmi" niż "przyjaciółmi", ze względu na niejednoznaczność terminologii i rozumienia przyjaźni. Wykorzystywały to do swoich celów różne szkoły filozoficzne (np. pitagorejczycy), a także gnostycy i heretycy. Dlatego "braterstwo" było popularniejsze od przyjaźni - nie budziło podejrzeń. Dla Kasjana fundamentem do napisania traktatu o przyjaźni stała się teoria antycz­na, paideia, oraz teologia Ojców Kościoła, zwłaszcza św. Jana Chryzostoma. Kasjan podjął własne rozważania pod wpływem rozmów, jakie przeprowadził z abba Józefem, wykształconym mnichem egipskim. Refleksje "o przyjaźni" powstały z myślą dla mnichów, dla środowiska niechętnego partykularnym znajomościom, a więc niechętnego także bliższym relacjom międzyludzkim. Prawda i pokora są - według Kasjana - dwoma najważniejszymi elementami budującymi przyjaźń, zaś najbardziej zagrażają jej rozwojowi gniew i smutek. Prawdziwa przyjaźń powstaje nie z nakazu ani nawet wspólnego interesu, który byłby korzystny dla obu stron, lecz z podobieństwa cnót. Takiej przyjaźni nie zniszczy ani czas, ani odległość, "nie rozerwie ani różnica pragnień, ani sprzeczność woli". "Trwałe miłowanie - jak zaznacza Kasjan - może istnieć jedynie pośród tych, którzy mają jeden cel i jedno pragnienie, którzy tego samego chcą i tego samego unikają". Wśród jego pouczeń wyróżnia się to, aby hamować swoją wolę i nie uważać samego siebie za mądrą osobę. Oczywiście, Kasjan nie był wrogiem mądrości. Chodziło mu o to, iż uważając siebie za mądrego, łatwo jest mniemać, że nie potrzebuje się już niczyjej rady. Efektem tego będzie poleganie wyłącznie na własnym zdaniu. Dlaczego to takie ważne? Otóż: "Kto polega na własnym zdaniu, na pewno zostanie zwiedziony przez diabła". Aby temu zapobiec, trzeba pójść drogą pokory i prostoty, i "poddać wszelkie nasze poglądy osądowi jakiegoś bardzo dojrzałego brata lub doświadczonego starca". Niewielkie dziełko Kasjana zawiera szereg praktycznych rad, jakże aktualnych, dotyczących życia wspólnego. Kasjan na przykład potępia post współbraci, którzy ze złości na bliźniego nie przyjmują pokarmu. Podaje praktyczne uwagi dotyczące panowania nad gniewem i obnaża przyjaźń zawartą dla spisku, która, nie mając nic wspólnego z Pismem Świętym ani naśladowaniem Pana, szybko się rozsypie.
jz

MARCO GARZONIO (red.)
Serce kapłana. Wychowanie uczuciowe i emocjonalne prezbiterów
tłum. Magdalena Wrona
Wydawnictwo OO. Franciszkanów "Bratni Zew"
Kraków 2011, ss. 128.

Książka mówi o potrzebie budowania przez księdza prawdziwych, uczuciowych więzi z kobietami i mężczyznami. Nie pokocha wszystkich ten, kto nie kocha kogoś bliskiego. Tworzenie wspierających, trwałych relacji z bliskimi to jeden z elementów harmonijnej dojrzałości, a prawdziwy sługa Boży żyje pełnią życia we wszystkich ludzkich przejawach. Czystość nie pochodzi z wycofania, ale z więzi. Nieumiejętność pielęgnowania blis­kości (czasem pod płaszczykiem powołania do służenia wszystkim) przynosi gorzką samotność, tworząc także bariery i lękowe sztywności w relacjach. Nie można ciągle być w pozycji silniejszego, stale dyspozycyjnego i samowystarczalnego. Nie wystarczy determinacja i siła woli, by zwalczyć "zew ciała". Natura nie lubi być oszukiwana i mści się w najmniej oczekiwanym momencie. Wciąż pokutują błędne przekonania, że okazywanie uczuć świadczy o słabości albo prowadzi do nieuporządkowanej namiętności. Stąd wpadanie w drugą skrajność, jakoby bezpieczniejszą duchowo - tłumienie uczuć, zrywanie budzą­cych się przyjaźni, brak okazywania ciepłych gestów, a w rezultacie skamienienie emocjonalne i depresyjność. Świat uczuć nie jest też do ubóstwienia. Uczucia są informacją o tym, co się w człowieku i wokół człowieka dzieje, przez co jest pociągany, a od czego go odpycha. Rozum ma te dane zanalizować i zdecydować o działaniu. Uczucia są środkiem, nie zaś celem. Docenić należy w tej książce jasne pokazanie, że ksiądz to też uczuciowy i zmysłowy człowiek, ulepiony z tej samej gliny co każdy. Niekiedy daje się jednak wyczytać zbyt jednostronne, psychoanalityczne rozumienie kapłańskiego serca. Poetycko opisana przyjaźń z kobietami i porównanie jej do sakramentu niosącego łaskę to chyba nadużycie. Zbyt płytko wyjaśnione jest "uwolnienie pragnień", "odkupienie erosa" czy "nawrócenie namiętności". Zapewne chodzi tu o uruchomienie emocji, ciała, zmysłów wtedy, gdy są one spętane mechanizmami obronnymi. Autorzy nie dodają jednak, że uzdrawianie tych sfer nie dzieje się łatwo i nie powinno odbywać się bez towarzyszenia kogoś bardziej doświadczonego. Pisarz redagujący książkę we Wstępie zachęca, by szeroko otworzyć okna Kościoła i przewietrzyć jego wnętrza. Oby tylko ta słuszna idea oczyszczania nie skończyła się przeciągiem, który wywieje za dużo. W sumie jest to jednak cenna książka reflektująca nad życiem uczuciowym kapłana, a więc nad pewnym "fragmentem" miłości, nad tym, czym jest jego męskość i ojcostwo, pozytywne przeżywanie celibatu i jak zdrowo radzić sobie z pokusami. I mimo iż tytuł mówi o sercu, a treść tylko o emocjach, to i tak warto z tym włos­kim punktem widzenia się zapoznać.
ar


PETER SEEWALD
Szkoła mnichów. Inspiracje dla naszego życia
tłum. Kamil Markiewicz
Wydawnictwo eSPe
Kraków 2011, ss. 286.

Książek o życiu zakonnym było już wiele. Jedne miały charakter autobiograficzny, jak w przypadku Znaku Jonasza Thomasa Mertona czy Genesee Henri Nouwena, w której autor opisywał swój kilkumiesięczny pobyt w klasztorze trapistów. Inne były bardziej reporterskie, kiedy to dziennikarz przychodzący "ze świata" próbował zajrzeć za klauzurę - tak jest w przypadku Braci z Bronksu Luca Adriana czy w rodzimej fotograficznej opowieści Adama Bujaka Tajemnice kamedułów. W przypadku Petera Seewalda jest nieco inaczej. Choć autor rzeczywiście przybywa do pierwszego klasztoru benedyktynów na Monte Cassino i zamierza spędzić tam pewien czas, jednak nie ma to związku ani z jakimiś jego życiowymi perturbacjami (przynajmniej o tym niewiele mówi), ani z pragnieniem wnikliwego reporterskiego opisu życia włoskich benedyktynów (bo jest tego mało). Sam autor przekonuje, że chciał zaczerpnąć nieco zdrowej nauki z wielowiekowej mądrości mnichów i tak ją opisać, aby stała się inspiracją dla naszego życia. Książka składa się z trzech warstw. Mamy opisy rozmów Seewalda z tajemniczym ojcem Johnem o milczeniu, słuchaniu, życiu wspólnotowym i o innych sprawach związanych z życiem mniszym. Autor uzupełnia je o własne komentarze gęsto okraszone cytatami z Ojców i Doktorów Kościoła oraz innych świętych. Wreszcie powyższe refleksje zderza z różnymi tendencjami współczesnej cywilizacji, które na tle poprzednich dociekań wypadają nader chorobliwe i destrukcyjnie. Zwłaszcza w tej trzeciej partii materiału czuć publicystyczny pazur dawnego dziennikarza "Der Spigla", "Der Sterna" czy "Süddeutsche Zeitung". Tak więc zestawienie mniszego dystansu do siebie samego z dzisiejszą wszechobecną tendencją bezpardonowej walki o sukces może i dla nas okazać się inspirujące. Albo zderzenie pozornej "zakonnej powolności" z naszą cywilizacyjną presją upływającego czasu też może dać nam wiele do myślenia. Wreszcie tak dziś lekceważone zakonne posłuszeństwo w refleksji Seewalda może okazać się najlepszym remedium dla okiełznania naszego rozpasanego "ja", które nieustannie chce wszystkim i wszystkimi rządzić. Te i kolejne następujące po sobie interesujące wątki uważnemu czytelnikowi mogą pomóc w zdiagnozowaniu także w sobie niepokojących cywilizacyjnych tendencji oraz uczyć się przeciwdziałania im zgodnie z wielowiekową receptą mnichów. Dla wyrobionego czytelnika, który dość dobrze zna historię duchowości chrześcijańskiej oraz dzieje rozwoju życia zakonnego, pozostałe analizy mogą wydać się dosyć powierzchowne. Autor bowiem czasem do jednego worka wrzuca tak różne zjawiska, jak duchowość benedyktyńska, franciszkańska, dominikańska czy jezuicka. Książka nie jest jednak adresowana do znawców duchowości, ale raczej do ludzi, którzy albo po raz pierwszy stykają się bliżej z całym dziedzictwem chrześcijaństwa, albo pragną na powrót się nim zainteresować. Znamienne, że autor zadedykował tę książkę swoim synom. Publikacja adresowana jest zatem do przeciętnego młodego niemieckiego czytelnika, który z powodu sekularyzacji już dawno wykorzeniony został z wielowiekowego dziedzictwa kultury chrześcijańskiej i coraz dalej odpływa z prądem współczesnych tendencji kulturowych. A skoro tak, to trzeba w miarę prosto przekazać mu obraz pewnego świata, który mimo że nie konkuruje z krzykliwą atrakcyjnością Facebooka czy YouTube’a, może jednak pociągać czymś znacznie ważniejszym: wielowiekową mądrością i harmonią, której nieraz boleśnie brakuje pędzącemu na oślep nowoczesnemu światu.
cs


BOGDAN GIEMZA SDS
Rachunek sumienia Kościoła w świetle Apokalipsy
Wydawnictwo SALWATOR
Kraków 2010, ss. 208.

Jaka jest kondycja współczesnego Kościoła? Jakie są jego mocne strony? W czym należy upatrywać jego słabości? Odpowiedzi na te i podobne pytania nurtują każdego, komu bliska jest sprawa głoszenia Ewangelii Jezusa Chrystusa. Książka Bogdana Giemzy SDS jest ciekawym spojrzeniem na ten problem z perspektywy Apokalipsy św. Jana. A dokładniej, z perspektywy rozpoczynających ją listów do siedmiu Kościołów w Azji Mniejszej. Czytelnik otrzymuje to, czego nie może zabraknąć w książce o tematyce biblijnej: wyjaśnienie realiów historycznych i geograficznych, w których żyli chrześcijanie - członkowie owych Kościołów. To pomaga zrozumieć może nie dla wszystkich jasne obrazy, porównania stosowane przez autora Apokalipsy. Nie spekulując zbytnio, B. Giemza wyjaśnia też, na czym polegały zarówno zasługi, jak i bolączki poszczególnych Kościołów w świetle pochwał i zarzutów stawianych przez Przechadzającego się Między Siedmioma Świecznikami. Wskazuje także na zadania, jakie stawia przed nimi Chrystus. Przede wszystkim jednak autor książki próbuje spojrzeć z perspektywy listów do siedmiu Kościołów na sukcesy i bolączki dzisiejszego Kościoła i każdego pojedynczego chrześcijanina. Obficie cytując współczesne kościelne autorytety - zwłaszcza Jana Pawła II i kard. Josepha Ratzingera-Benedykta XVI - stawia diagnozę problemów współczesnego Kościoła. Jednocześnie, odwołując się do tych samych autorytetów, wskazuje drogę do przezwyciężenia trapiących dzisiejszych chrześcijan trudności. Z tezami autora książki można się zgadzać lub uznać je za zbyt fragmentaryczne, nie ujmujące całej złożoności sytuacji dzisiejszego Kościoła. Na pewno jednak warto je zauważyć. We współczesnym Kościele, któremu z jednej strony zagraża "chrześcijański liberalizm" redukujący wymagania Ewangelii do minimum, a z drugiej "chrześcijański fundamentalizm" nieznający umiaru w piętnowaniu upadających i inaczej myślących, powrót do źródeł - jak postuluje autor - jest głosem rozsądku. Apokalipsa pokazuje, że problemy, którymi dziś żyjemy, nie były obce także pierwszym chrześcijanom, a najlepszym ich przezwyciężeniem okazuje się wierność Chrystusowi.
am


JEAN GOUVERNAIRE SJ
Życie według Ducha
tłum. Mariusz Bigiel
Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym
Łódź 2009, ss. 127.

Książka napisana w latach siedemdziesiątych jest dziełem zbiorowym. O jej aktualności świadczy niedawne francuskie wznowienie z 2010 roku. Przeważająca część zawartych w niej tekstów wyszła spod pióra głównego autora, francuskiego jezuity, o. Jeana Gouvernaire’a (zm. 1998), który pełnił przez 40 lat posługę duchową w Centrum Duchowości "Manresa" niedaleko Paryża. Zaprasza on czytelnika do zasmakowania w życiu wewnętrznym, do przeżycia przygody, której "światem" jesteśmy my sami. Choć książkę wydał łódzki Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym, a tytuł brzmi "charyzmatycznie", znajdziemy w niej prosty, przejrzysty i niezwykle praktyczny komentarz do Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli. Walorem lektury jest prostota. W omówieniu zagadnień bądź co bądź trudnych, bo dotyczących emocjonalno-duchowych procesów w człowieku, autor używa języka narracji dalekiego od akademickiego szablonu. Słyszymy głos mędrca, który pragnie pomóc ludziom żyjącym wiarą, pragnącym w swoim życiu wypełnić wolę Bożą i dążącym do głębszego zjednoczenia ze swoim Stwórcą. J. Gouvernaire omawia więc stany pojawiające się w duszy, wskazując na ich źródło, podaje praktyczne zasady podejmowania decyzji, gdzie najważniejszą rolę przypisuje codziennemu rachunkowi sumienia. Życzliwy, ale zarazem krytyczny wgląd w siebie uważa autor za warunek spotkania z Bogiem, który wykonuje stałą pracę w celu naszego uświęcenia. Przestrzenią tej pracy Ducha są rodzące się w człowieku pragnienia, które zbadane przez rozum (autor jest chwalcą racjonalności!), osadzone na fundamencie prawa Bożego, poddane spojrzeniu Kościoła i w końcu wprowadzane w czyn dają ów smak życia w Bogu. Niezwykle cenny jest XII rozdział książki wskazujący na konieczność realizmu w prowadzeniu życia duchowego. Prawdziwość życia w Duchu, które ma swój początek w poruszeniach wewnętrznych, ostatecznie weryfikuje się wzrostem wiary, nadziei, a nade wszystko miłości. Wracać do tej lektury będą szczę­śliwi "maluczcy" uczniowie Pana.
ws


KS. JAN TWARDOWSKI
Ukryte tajemnice Różańca. Rozważania
Wydawnictwo "Bernardinum"
Pelplin 2011, ss. 230.

"Nie ma podziału na życie duchowe i laickie. Jest jedno życie, w którym mamy widzieć przy sobie Jezusa" - zapisał w jednym ze swych rozważań ks. Jan Twardowski (zm. 2006). W takim podejściu do życia pomaga modlitwa różańcowa. Jest na nią miejsce w kościele, w domu, w autobusie i w lesie. Wszystkie też okoliczności życia są odpowiednie, by choć na chwilę i choć przy jednym ziarnku różańca dać Panu okazję do przekazania człowiekowi Dobrej Nowiny. Zwłaszcza trzeba tego w trudnościach, bo jak napisał ks. Jan: "Można w cierpieniu być szmatą, można być świętym". Rozważanie nad swym życiem w świetle słowa Bożego sprawia, że człowiek ma "tylko jedną nadzieję, że jest zameldowany w niebie i Bóg o nim pamięta". Słowem, Różaniec - według autora - uczy życia. Modlitwa ta uwrażliwia również na dostrzeganie wielu szczegółów w rozważanych misteriach. Na przykład autor podkreśla, że w wydarzeniu narodzin Jezusa trzeba dostrzec świat ustawiony do góry nogami. Oto Dziewica zostaje matką, Chrystus rodzi się na ziemi, która nie jest centrum wszechświata, ale jedną z planet, przychodzi na świat w stajni, a nie w zamku, staje się dzieckiem narodu żydowskiego, wówczas pogardzanego przez sąsiednie narody. Ks. Twardowski stawia hipotezę, że gdyby to człowiek wymyślił Boże narodzenie, to Maryja marzyłaby, żeby zostać Matką Boską, a św. Elżbieta ze względu na swoją dostojność i bogobojność (a nie niepłodność) zostałaby matką wielkiego proroka Jana Chrzciciela. Podobnie ks. Twardowski dostrzegł paradoksy w opisie nawrócenia Zacheusza: "ciekawe, że Jezus przedtem ani nie głosił mu rekolekcji, ani nie przemawiał do jego duszy", a dokonała się przemiana, "wystar­czyło, że tęsknił on za Jezusem". Omawiając to zdarzenie, autor zwrócił uwagę na "łaskę pustego kościoła". Miał na myśli świątynie otwierane jedynie na czas nabożeństw, co nie daje okazji do refleksji i modlitwy tym, którzy chcieliby zajść tam z potrzeby serca. Słowo Boże potwierdza, że większa jest radość z jednego nawróconego niż z rzeszy sprawiedliwych, którzy wciąż trwają przy Panu. Warto też pamiętać, że niepublikowane rozważania ks. Twardowskiego pochodzą z okresu 40 lat pracy kapłańskiej w kościele Sióstr Wizytek w Warszawie i nie były planowane do edycji, w jakiej ostatecznie się ukazały.
kp


KS. ROBERT SKRZYPCZAK
Chrześcijanin na rozdrożu. Kryzys w Kościele posoborowym
WAM, Kraków 2011, ss. 274.

Kościół został posłany w tym celu, aby miłość, którą jest sam Bóg, głosić i przekazywać ludziom słowem i czynem. Wszyscy byśmy chcieli, żeby Kościół był piękny, czysty i szanowany. Zapominamy jednak, że Chrystus powołuje do swojej wspólnoty ludzi słabych i grzesznych, których zaprasza do wkroczenia na drogi świętości. I jak każdy człowiek w swej ludzkiej kondycji ciągle potrzebuje nawrócenia, tak Kościół potrzebuje oczyszczenia. W 2000 roku miało miejsce bezprecedensowe wystąpienie papieża Jana Pawła II, w którym wzywał wszystkich do głębokiego rachunku sumienia i prosił o przebaczenie dawnych i obecnych grzechów popełnionych przez synów i córki Kościoła. Również papież Benedykt XVI zauważa: "Zło zawsze będzie częścią tajemnicy Kościoła. To, co ludzie, co księża zrobili w Kościele, dowodzi, że Chrystus założył Kościół i go podtrzymuje. Gdyby Kościół zależał tylko od ludzi, już od dawna leżałby w gruzach". Nie jest łatwo mówić o tym, co boli, jest trudne i kontrowersyjne. Tymczasem książka ks. Roberta Skrzypczaka właśnie o tym traktuje. Mimo bogactwa nauki zawartej w soborowych dokumentach Vaticanum II, w krótkim czasie po jego zakończeniu Kościół znalazł się w kryzysie. W tym czasie postępuje sekularyzacja życia chrześcijańskiego, obserwujemy kryzys tożsamości Kościoła, odsunięcie nadprzyrodzoności w strefę mitu, modę na katolicyzm selektywny. Do owego kryzysu "przyczynił się ogólny klimat epoki, naznaczonej silnie skutkami uporczywego ogłaszania «śmierci Boga»". Ruch masowych przemian, jaki miał miejsce w Europie Zachodniej i Ameryce, określany umowną nazwą "rewolucji ’68 roku", był kontestacją dziedzictwa chrześcijańskiego, dążył do "totalnego wyzwolenia człowieka" od wszelkiego autorytetu i zależności moralnej. Dlatego autor zastanawia się, jak zrozumieć sympatię wielu środowisk katolickich, księży i świeckich, wobec tego ruchu. Goryczy dodaje fakt wypowiedzenia posłuszeństwa Pawłowi VI po ukazaniu się encykliki Humanae vitae (25 lipca 1968). Wydaje się, iż pokłosiem ówczesnego sporu jest to, że "do dzisiaj środki społecznego przekazu cenzurują każde słowo i gest Papieża, rea­gując natychmiastową ripostą na to, czego opinia publiczna nie zamierza uznać za dopuszczalne". Dużą część publikacji zajmuje omówienie kwestii pedofilii wśród księży. Jest to pierwsza próba rzetelnego zmierzenia się z tym problemem w polskojęzycznej literaturze. "Prawdą jest, że żadnej innej instytucji grzech pedofilii nie wyrządził tyle szkód, jak Kościołowi katolickiemu. Prawdą jest niemniej i to, że żadna inna instytucja nie wykazała tyle determinizmu, by prześwietlić własne błędy i nie włożyła tyle wysiłku, by je uzdrowić." Rozpoznanie grzechu może budzić w czytelniku "poczucie zgorszenia i zawodu", ale też nadzieję na nawrócenie, pokutę i życie
w łasce. Każdy - i prezbiter, i świecki katolik - musi codziennie na nowo odkrywać Jezusa Chrystusa, jedyną drogę, na której człowiek spotyka się z miłosiernym Bogiem.
tk
JAN ŻARYN (red.)
Niezłomni ludzie Kościoła. Sylwetki
Instytut Pamięci Narodowej. Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - WAM
Kraków 2011, ss. 216.

Seria "Kościół w okowach" jest bogatsza o pozycję, która wstrząsa czytelnikiem (z jednej strony uświadamiając bezsensowność i okrucieństwo tzw. systemu, z drugiej ukazując poruszające, niewyobrażalne wręcz poświęcenie bohaterów tej lektury) i przynagla go do przejrzystej postawy wobec systemu wartości, ojczyzny, wiary. Obszerny wstęp J. Żaryna do książki przybliża warunki, w jakich przyszło istnieć Kościołowi w powojennej Polsce. Motto książki, słowa kard. S. Wyszyńskiego: "Tak postanowił sam Bóg, który stworzył narodową formę bytowania, żądając, byśmy ją osłaniali", są dobrym wytłumaczeniem postawy prezentowanych w niej dziewięciu osób. Może bowiem dziwić, że ludzie wykształceni, światli, z możliwością robienia kariery, odpowiedzialni, podjęli nierówną, po ludzku rzecz biorąc, walkę z totalitaryzmem. Prezentowanym w książce osobom chodziło o obronę wartości moralnych i podstawowych praw człowieka, a przede wszystkim o wolność Kościoła. Wszyscy byli wybitnymi postaciami. Ks. Zygmunt Kaczyński, jeden z najwybitniejszych polskich kapłanów XX wieku, mógł po wojnie egzystować bezpiecznie za granicą, a jednak wrócił do kraju, by włączyć się w jego materialną i duchową odbudowę. Znając dyplomatów z wielu krajów i mając doświadczenie jako minister w rządzie gen. Sikorskiego, zajmował się polityką. Jego różnoraka publiczna działalność została przerwana w 1948 roku aresztowaniem. Przez cztery lata więzienia i przesłuchań nie dał się złamać. Przeciwnie, promieniował optymizmem i dobrocią wobec współwięźniów. Uważał wręcz, że w więzieniu więcej może pomóc Kościołowi niż na wolności, i tam nagle zmarł. Władze zezwoliły na pogrzeb jedynie z udziałem rodziny. Przez więzienie przeszedł wielokrotnie ks. Józef Wójcik, obecnie emerytowany proboszcz w Suchedniowie. Wsławił się wykradzeniem aresztowanej jasnogórskiej ikony oraz gorliwym trwaniem przy nauczaniu religii i odprawianiu Mszy pomimo zakazu władz, licznych aresztowań, grzywien i wyroków. Ks. Stefan Niedzielak, ks. Sylwester Zych i ks. Stanisław Suchowolec zostali za swoją niezłomną postawę zamordowani (wszyscy w 1989 roku), zaś ks. Władysław Gurgacz stracony wyrokiem sądu w roku 1949. S. Izabela Łuszczkiewicz zmarła na wolności, wycieńczona po latach nieludzkiego więzienia i bestialskich tortur. Również bp Juliusz Bieniek i ks. Kazimierz Jancarz poświęcili zdrowie i siły dla wolności Kościoła w zniewolonym państwie. Historie te wydarzyły się właściwie nie tak dawno, a przecież wcale nie są powszechnie znane (może poza ks. Wójcikiem - ekranizacji doczekało się wykradzenie przez niego aresztowanej ikony). Dobrze zatem, że są przypominane, wydobywane na światło dzienne. Nie tylko można je traktować jako swoisty hołd oddany wielu bohaterom tamtych nieludzkich czasów. Mogą się też stać rachunkiem sumienia dla członków dzisiejszego Kościoła.
ank


TADEUSZ PULCYN
Wspinaczka. O ludziach, którzy wytrwali w drodze na szczyt
Wydawnictwo Księży Marianów PROMIC
Warszawa 2011, ss. 278.

Na książkę składają się świadectwa ludzi uzależnionych, w przeważającej mierze od alkoholu, ale także od substancji psychoaktywnych. Są to teksty, które mogą czytelnika głęboko poruszyć. Patrząc na niewolę, w jakiej niejeden człowiek był pogrążony, i na ogromny wysiłek samej osoby uzależnionej, jego rodziny, lekarzy, specjalistów, różnego rodzaju grup wsparcia, można dostrzec, jak wielka jest moc Bożej łaski. Jak napisano we Wstępie, książka T. Pulcyna "jaśnieje światłem żarzącego się na nowo odzyskanego życia bohaterów". Przedstawia ona zmagania 27 bohaterów i jest w zasadzie świadectwem ich uzdrowienia, wychodzenia z nałogu, pojednania z najbliższymi, odnalezienia wiary w Boga. W opowieściach tych bohaterami są dwie strony: osoba uzależniona i rodzina, która stykając się z patologią, sama poniosła niepowetowane straty. Teksty zawarte w książce były wcześniej drukowane na łamach czasopism: "Idziemy", "Świat Problemów" i "Trzeźwymi Bądźcie". Ze wszech miar zasługuje ona na zainteresowanie, nie jest bowiem żadnym "mędrkowaniem" nad patologią, nie podsuwa jedynie fachowej wiedzy. Jest zwyczajnym dzieleniem się. Książka zachwyca prostotą, zdumiewa poczuciem obecności Boga w sytuacjach, wydawałoby się, bez wyjścia i może przynieść niejednemu człowiekowi słowo wsparcia i otuchy. Jest zaadresowana również do osób współpracujących z licheńskim ośrodkiem pomocy uzależnionym, które jest licznie odwiedzane, co świadczy o rzeczywistych rozmiarach problemów alkoholowych w naszym kraju. Wraz z osobami uzależnionymi, terapeutami, ludźmi dobrej woli, współpracownikami ośrodka powstała publikacja zawierająca "przesłanie nadziei". Brzmi ono prosto: z tak wielkiego nałogu, jakim jest uzależnienie alkoholowe czy narkotyczne, można się wyrwać, nic nie jest jeszcze stracone.
jz


CHRISTOPHER WEST
Eros i agape. Miłość, która daje szczęście
tłum. Anna Skucińska
Wydawnictwo Homo Dei
Kraków 2011, ss. 183.

Niech nikogo nie zwiedzie tytuł, mogący sugerować, że oto pojawiła się kolejna, podobna do wielu, książka o miłości, która ogólnikowo (bo jak inaczej potraktować ten temat na 183 stronach?) będzie opowiadać o tym, co wprawdzie ważne, ale już przegadane, pachnące banałem. Autor jest mężem, ojcem (pięciorga dzieci), teologiem, antropologiem, rekolekcjonistą, poczytnym autorem, znawcą i popularyzatorem Jana Pawła II teologii ciała. Tutaj sięga po treści zawarte w pierwszej encyklice Benedykta XVI Deus caritas est, doceniając ich ważkość oraz chcąc pomóc w ich lekturze przeciętnemu czytelnikowi, który najczęściej myli eros z agape, nie rozumie i nie czuje, czym jest miłość, a także nie wie, że miłość może i ma dawać szczęście, a nie tylko satysfakcję. Z pierwszej części papieskiego dokumentu, która dotyczy właśnie relacji między eros i agape, West wybrał i opatrzył komentarzem 63 cytaty, grupując je w 9 rozdziałów. Opowiada, nieraz z humorem, o sobie, swej rodzinie, własnym przeżywaniu miłości, spotkaniach z ludźmi, wydarzeniach trudnych i pięknych. W ten sposób łatwo można się przekonać, że wymagania ewangeliczne oraz treść encykliki nie są wcale daleko od "normalne-go" życia i zwykłego człowieka, wprost przeciwnie. Te swoiste rekolekcje i świadectwo wiary pozwalają zbliżyć się do zrozumienia i chęci przeżywania miłości szczęśliwej. Do tego zaś trzeba poznać Boga. Dlatego autor od razu stawia pytanie: "Jaki jest nasz obraz Boga?". Weryfikacja własnej odpowiedzi ze słowami Pisma Świętego może całkowicie odmienić nasze spostrzeganie miłości: "Wszyscy wiemy, że można stosować się do reguł, ani trochę nie wzrastając w świętości". West dużo uwagi poświęca sferze erosa i chodzi mu o to, by reguły (np. miłość Boga, miłość bliźniego, szacunek dla ciała swojego czy drugiego człowieka), wynikające z troski Boga o człowieka i jego ostateczny cel - jedność z Trójjedyną Miłością, były przestrzegane właśnie ze względu na miłość. I nie ma innej drogi do szczęśliwej miłości, jak jedność z Bogiem. Ostatecznie to przecież Bóg jest miłością.
ank


ZBIGNIEW HERBERT
Utwory rozproszone (Rekonesans)
wybór i oprac. Ryszard Krynicki
Wydawnictwo a5
Kraków 2011, ss. 496.

Twórczość Zbigniewa Herberta bez wątpienia należy do najważniejszych zjawisk polskiej literatury, ale nie tylko na tym polega fenomen tego autora. Wyjątkowy jest również Herberta "żywot pośmiertny" i stała obecność poety we współczesnym życiu literackim poprzez wydobywane z archiwum tomy korespondencji, bajki, wywiady, eseje. Niedawno wydana została również książka, która zawiera wiersze niepublikowane, a także utwory rozsiane na łamach czasopism oraz ukazujące się poza krajem. I choć Utwory rozproszone nie zbierają wszystkich niewydanych dotąd utworów, ich objętość (same teksty Herberta zajmują tu ponad 300 stron) jest imponująca i świadczy o wielkiej pracowitości tego mistrza słowa. Świadczy też o dystansie poety wobec własnych dokonań i dbałości o artystyczny kształt tego, co przeznaczone zostało do druku. Czytając ów tom, można więc śledzić kształtowanie się poetyckiego głosu i poznać teksty, które surowy cenzor wewnętrzny Herberta odrzucił. Są wśród nich juwenilia i rzeczy słabsze czy też formalnie niedopracowane, ale i utwory, za sprawą których można by o Herbercie powiedzieć larvatus prodeo ("kroczę w masce") - niosące mocny potok miłości, czułości, współczucia i... płaczu. Konkurencyjna wobec klasycznej powściągliwości i samodyscypliny okazuje się tu nauka "pięknego płakania", o której czytamy w prozie poetyckiej Szkoła. Spod maski opanowanego klasyka wyłania się zatem Herbert uczuciowy i sentymentalny, początkujący poeta, tęskniący kochanek. Herbert nieznany, a przecież znajomy, gdyż pewne rysy tego wizerunku utrwaliły się na dojrzałym portrecie autora, np. postawa współczucia, stawanie po stronie ofiary, rozumienie słabości człowieka. Przemycający grzeszników do nieba Szemkel, którego znamy z wiersza Siódmy anioł (Hermes, pies i gwiazda), i "serafin niewypierzony / anioł z gliny za ciężkiej" z wiersza Wszystko, to w gruncie rzeczy ta sama osoba. Pośród nieopublikowanych za życia utworów znalazły się również teksty religijne, takie jak np. Psalm, Modlitwa poranna, Krótka modlitwa wieczorna, Zagubiony fragment czy Brewiarz. Drobiazgi. Ten ostatni jest cennym uzupełnieniem brewiarzowego cyklu opublikowanego w Epilogu burzy. Dziękując za "małe codzienne kłopoty, małe zmartwienia", poeta głosi w nim pochwałę istnienia: "Bądź pochwalony Panie że ustanowiłeś aby rzeczy drobne jak naczynia kapilarne łączyły się z rzeczami ważnymi". Ton pochwalny, który nasila się w późnej twórczości i franciszkańską nutą wybrzmiewa w utworze Laudatio, dopełniony zostaje refleksją, zawartą w zamykającym tę książkę eseju: "To, co z pozoru wydaje się pesymistyczne, jest stłumionym wołaniem o dobro, o pomnożenie dobra, o otwarcie sumień" (Dotknąć rzeczywistości). A więc dlaczego powstawały wiersze, takie choćby jak Dęby, w których poeta pisał o rozpaczy? Być może odpowiedź przynosi humorystycznie zrelacjonowana opowieść o aniele stróżu, który podobnie jak skrzydlaci opiekunowie rówieśników Herberta, "zaraz / na początku wojny / ulotnił się", by wrócić dopiero po latach. "Ktoś jakby dawał mi znak ręką / z ostatniego peronu wszechświata" (Bez tytułu) - napisze poeta. Nawiązując do tych słów, można by powiedzieć, że Utwory rozproszone to znaki, które ręka poety wysyła dziś dla nas.
mmi

Pastores poleca