Drodzy Czytelnicy!

Kończy się nowicjat, rok propedeutyczny, seminarium, i kończy się formacja, bo jedni składają śluby wieczyste, a inni przyjmują jeszcze sakrament święceń. Zarazem wydaje się niewiarygodne, aby formacja miała trwać bez końca. A jednak!

[…] Chrześcijanin pozostaje zawsze uczniem Jezusa, niezależnie od tego, czy przyjmie święcenia prezbiteratu lub sakrę biskupią, czy złoży śluby zakonne. Aby być uczniem, nie wystarczy zdobyć wiedzę – trzeba przemiany życia. Nie wystarczy tylko poznanie czegoś czy przyglądanie się komuś, by zdobyć jakąś technikę nauczania i organizowania. Chodzi najpierw o sposób życia, a dopiero wtórnie o działanie.

[…] Zachowanie w takim świecie ewangelicznej tożsamości i kręgosłupa moralnego było dużym wyzwaniem zwłaszcza dla chrześcijan nawróconych z pogaństwa. W mieście uchodzili za dziwaków, ludzi „nie z tego świata”. Z takim traktowaniem zderzali się często. Paweł o tym wiedział. Nie uniknęli chęci przypodobania się synkretyzmowi religijnemu, wymieszaniu ewangelicznych wartości z myśleniem światowym.

W 1970 roku Michael Polanyi napisał esej zatytułowany „Dlaczego zniszczyliśmy Europę?”. Zastanawiał się w nim nad ideologiami i wojnami, które rozprzestrzeniały się jak nowotwór w XX wieku. Przekonywał, że naukowy racjonalizm był z początku „znaczącym czynnikiem postępu intelektualnego, moralnego i społecznego”, jednak związana z nim postawa chronicznego sceptycyzmu i zwątpienia nadszarpnęła ludzki rozum i zrodziła powszechny nihilizm.

[…] Powołanie do kapłaństwa wyraża całość i jedność wieloaspektowego życia człowieka. Dla wielu dorastających mężczyzn dookreślenie siebie w perspektywie powołania do kapłaństwa jest momentem trudnym. Doświadczają bowiem nacisków ze strony otoczenia, przymuszających ich do określonych wyborów, nierzadko niezgodnych z drogą powołania.

W ostatnich latach coraz więcej słyszymy o różnych inicjatywach gromadzących ludzi na modlitwie uwielbienia. W księgarniach widzimy sporo tytułów obiecujących przemienienie życia przez uwielbienie. Tęsknimy za tym, bo samowystarczalność, do której jesteśmy skrupulatnie wychowywani, zaczęła nam już nieznośnie ciążyć, zamykając nas bardzo w zaklętym kręgu potrzeb, obowiązków i trosk. Trzeba, by ktoś rozerwał te kajdany. Trudno jednocześnie oprzeć się wrażeniu, że niekiedy z uwielbienia staramy się uczynić jakiś magiczny środek terapeutyczny na odmianę całego życia. Czy tak można? […]

[…] Wiarygodność kapłańskiego świadectwa nie wymaga wielu słów. Chodzi o to, czy inni, patrząc na styl twojego życia, zrozumieją coś z Ewangelii, zachwycą się religią, zaczną pytać o Boga. Czy rozpoznają, że twoje serce jest tak otwarte na Boga, że kochasz Go ponad wszystko, jak syn Ojca? Czy nie nadużywasz bliźnich, wykorzystując ich do osobistych celów? Czy troszczysz się o wzrost twego życia duchowego przez modlitwę osobistą, rozważanie słowa Bożego, kapłańską ascezę?

[…] Kierownictwo duchowe nie będzie zatem polegało na tym, aby człowieka wychowywać według jakichś zasad, nauczyć go ascetycznie się rozwijać czy też uczyć modlitwy według określonych szablonów, lecz na tym, by kierownik – niezależnie od poziomu duchowości, na jakim sam się znajduje – przenikliwie obserwował, czego w człowieku dokonuje Duch Święty, by motywował go do działania, bronił przed pokusami i upadkami, przed wahaniami w wierze. Kierownictwo duchowe ma odszukać zasadniczą linię człowieka „egzystencjalnego”, ustawić ją na Bożą orientację, dołożyć starań, by usunąć przeszkody stojące na drodze do wyznaczonego celu, pomagać w ciągłej realizacji konkretnych zadań. […]

[…] W pierwszy piątek września 1939 roku Lolek był w katedrze pierwszy i ostatni raz w czasie wojny (Wawel został zajęty przez gubernatora Hansa Franka). Później odwiedzał ks. Kazimierza Figlewicza w wikarówce, spowiadał się u niego, przypuszczalnie wiele rozmawiali.

[…] Do małżeństwa, jak i do kapłaństwa człowiek przygotowuje się na długo przed podjęciem ostatecznej decyzji. Jak długo? Niektórzy twierdzą, że całe dotychczasowe życie. Ważne jest więc to, co wynosimy z domu rodzinnego, hierarchia wartości, stosunek do drugiego człowieka, do siebie, do pieniędzy, wewnętrzna wolność...

Z JACKIEM PULIKOWSKIM, audytorem na ostatnim Synodzie o Rodzinie, zaangażowanym w Duszpasterstwo Rodzin, autorem wielu książek na temat małżeństwa, ojcostwa i rodziny, rozmawia Marcin Walczak

[…] „Pompatyczność” szatana, której wyrzeka się chrześcijanin – o czym przypominał Benedykt XVI – wskazywała na diabelski przepych, splendor starożytnego kultu bogów i antycznego teatru, gdzie z upodobaniem przyglądano się, jak dzikie zwierzęta rozszarpują żywych ludzi. Wyrzeczenie się jej było „odrzuceniem pewnego typu kultury, w której człowiek musiał wielbić władzę, chciwość, kłamstwo i okrucieństwo. Oznaczało wyzwolenie się od narzuconego stylu życia, które obiecując przyjemność prowadziło do zniszczenia najlepszych cech człowieka”. Uwodzony w stronę ostentacyjnego pchania się na piedestał, chrześcijanin potrzebuje kontemplacji Jezusa Chrystusa, czyli namaszczonego Duchem Świętym Człowieka, który nie tylko potrafi żyć w ukryciu, ale zgodzi się również na to, by umrzeć w ukryciu, jak ziarno wrzucone w ziemię, by wydać obfity plon życia (J 12,24). […]

Przed wieloma laty, jeszcze jako kleryk, miałem okazję odbywać indywidualne rekolekcje w pewnym klasztorze sióstr zakonnych. Równolegle ze mną odbywał swoje rekolekcje także pewien świecki student. Pewnego ranka obaj byliśmy mimowolnymi świadkami bardzo nieprzyjemnej rozmowy między jedną z sióstr a kapłanem, który tego dnia odprawiał w klasztorze Mszę świętą.

[…] Odnalezienie się w nowych kontekstach kulturowych i w świecie, który coraz bardziej oddala się od Boga, wyznacza formacji kapłańskiej nową perspektywę. Dotychczasowy obraz księdza i tradycyjny model duszpasterstwa, choć nie tracą swej wartości, coraz mniej przystają do mentalności ludzi nowego tysiąclecia.

[…] Był nade wszystko człowiekiem wytrwałej modlitwy, przemy- ślanych decyzji i skutecznego działania. Nawet w bardzo niesprzyjających warunkach komunistycznej opresji potrafił wskazywać motywy nadziei. I tak na przykład w decyzji rządu, by wyrzucić lekcje religii ze szkół, widział możliwości do działania ludzi świeckich.

[…] W minionym roku nie było nawet jednego tygodnia, kiedy nie rozmawiałem z osobami w poważnym kryzysie małżeńskim, małżonkami rozważającymi wszczęcie kanonicznej procedury zbadania węzła małżeńskiego albo rozpoczynającymi życie poza swoim sakramentalnym związkiem.

[…] Wielu starszych ludzi, także w mojej rodzinie, mówi: „Starość się Panu Bogu nie udała”. W starości zaczyna się nasze umieranie. Starość to jedna wielka lekcja straty i żałoby. Muszę odżałować stratę swojego zdrowia, sił, sprawności, zaangażowań, zdolności intelektualnych, relacji.

[…] Dziś, gdy jestem już w zakonie od ponad 20 lat, nie wyobra- żam sobie, żeby moja obecna formacja nie odwoływała się do codzienności. Ten ciąg powszednich dni kształtuje nas najbardziej. Tym, którzy ją lekceważą, podaję prosty przykład: jak człowiek nabawia się otyłości z reguły przez złe codzienne odżywianie, tak powrót do właściwej wagi będzie możliwy poprzez powszedni, zdrowy tryb życia.

[…] Krzyża rektorskiego bałem się od ukończenia Szkoły Formatorów. Nosiłem w sobie przekonanie, że to nie dla mnie, nie moja bajka, że nie chcę zajmować się księżmi, chcę do zwykłych ludzi! Dziś jeszcze nie rozumiem tego wyboru Jezusa, ale wiem jedno: nie muszę się już martwić o brak formacji własnej.

[…] Czasami przychodzą pary, które oficjalnie mówią, że chcą się rozwieść, ale tak w głębi siebie bardzo tego nie chcą. Jednak obecne życie jest dla nich nie do zniesienia, a wszyscy dokoła mówią, by wziąć rozwód. Pary te są przekonane, że to jedyne rozwiązanie.

[…] Okres szkoły średniej pokazał mi bardzo jasno, skąd wyszedłem i czego się „najadłem”. Byłem niedowartościowanym chłopcem, który szukał miłości. Codziennie zmagałem się ze sferą seksualną na poziomie masturbacji, a każda koleżanka była zabawką na kilka dni.

Autor już na początku, w Przedmowie, wyjaśnia, że w swojej książce chce „zobrazować autentyczne człowieczeństwo Jezusa z Nazaretu”. Czyni to, „uwydatniając Jego specyficzne ludzkie rysy (...) cechy, które w pełni znamionują Go jako jednego z nas”. Dominikanin umiejętnie prowadzi swoją refleksję, na każdej stronie lektury ukazując prawdę, że „Jezus jest Bożym wezwaniem i wyzwaniem skierowanym do nas”.

Książka ma właściwie dwóch autorów. Grecki pustelnik i pisarz Ewagriusz z Pontu z IV wieku to wytrawny przewodnik po zmaganiach duchowych. O. Leon Nieścior, znawca i tłumacz jego myśli w czasach „pychy rozumu” i globalnej rzeczywistości wirtualnej, wydobywa z pism starożytnego ascety to, co dotyczy dzisiejszego człowieka.

Tytuł kojarzy się ze sławnym wywiadem Vittorio Messoriego z kard. Josephem Ratzingerem, opublikowanym w 1985 roku. Ale tu rozmówcy to jednak inne osoby a tytuł wydaje się być przede wszystkim chwytem marketingowym.

Bez wątpienia komunizm jest jedną z najbardziej znamiennych idei minionego stulecia, oddziałujących także na wiek XXI. Tej konstatacji nie zaprzecza fakt upadku Związku Radzieckiego ani powierzchowny triumf idei kapitalistycznej i liberalnej. Wpływ myśli komunistycznej na współczesne elity polityczne Zachodu jest czymś niezaprzeczalnym, zwłaszcza jeśli chodzi o osoby decyzyjne w organach Unii Europejskiej. Dlatego warto nieco głębiej i z dystansem przyjrzeć się rozwojowi tej tak żywotnej idei, bez której nie sposób pojąć współczesnej historii Europy i świata.

Książka jest pisemnym zapisem konferencji wygłoszonych w 2016 roku przez A. Pelanowskiego podczas nowenny przed rocznicą powstania parafii św. Józefa w Świdnicy; została zilustrowania fotografiami z tego wydarzenia. Wielką zaletą autora jest umiejętność mówienia o sprawach trudnych w sposób prosty i bezkompromisowy.

O tej książce napisano już i powiedziano bardzo dużo, zarówno w tonie entuzjastycznych zachwytów, jak i miażdżącej krytyki. I samo to dowodzi, że warto ją przeczytać. Choć czasem polskiemu czytelnikowi lektura może sprawiać nieco trudności – bardzo amerykańska w tonie i konstrukcji opowieści, drażni czasem familiarno-protekcjonalnym stylem wypowiedzi, czasem zbytnim entuzjazmem i naiwnością.

Czy można powiedzieć, że jedna pieśń ma większy potencjał modlitewny, a inna mniejszy? Albo że jedna lepiej służy liturgii, a inna gorzej? Jakie cechy powinna mieć muzyka liturgiczna, żeby faktycznie była pomocą w przeżywaniu spotkania z Bogiem? Czy jest możliwe obiektywne wyodrębnienie takich cech? W rozważaniu tych zagadnień pomocna będzie analiza pieśni autorstwa Michała Kłosa Asperges me – „Obmyj mnie, Panie”.

Pastores poleca