Zjawisko tworzących poezję kapłanów dotyka tych zagadnień, o których powinien wypowiadać się teolog Chrystusa-Logosu. Zjawisko nie jest nowe - wypadałoby posłuchać historyków literatury, kulturoznawców. Na pytania o to, która kapłańska poezja jest dobrą literaturą, jak kształtuje się mapa wzajemnych wpływów i inspiracji, jakie są poetyckie szkoły i jaki jest ich odbiór w świecie kultury, odpowiedzi należałoby szukać u wytrawnych krytyków poezji.

 

Od lat czytuję księży piszących wiersze. Wiele okazji przybliżyło mnie do poezji Karola Wojtyły, zapoznawałem się z tymi utworami, bo jak w dobie jego pontyfikatu można było bez nich być Polakiem? A jako publicysta, współpracownik katolickich pism, pisywałem o Janie Pawle II, o jego pielgrzymkach, encyklikach i czytałem jego wiersze, aby docierać głębiej, rozumieć lepiej. Przeżyłem mocno i Tryptyk Rzymski, i List do artystów. Papież-poeta okazał się polską specjalnością w Watykanie. W jego twórczości ciągle coś odkrywam, jak choćby młodzieńczy List do robotnika fabryki broni - wstrząsające świadectwo moralnej refleksji i przenikliwego współczucia. Jeszcze w latach osiemdziesiątych, gdy pracowałem w "Przeglądzie Katolickim", poznałem ks. Jana Twardowskiego - jego wiersze mam zawsze pod ręką. Dane mi było poznać osobiście ks. prof. Janusza St. Pasierba - wiele razy występowałem publicznie, mówiąc o tej niezwykłej postaci, uroczym człowieku, nadzwyczajnego ducha księdzu i... świetnym poecie. Pisałem też scenariusz filmu o nim. Dzięki moim kontaktom z abp. Józefem Życińskim, metropolitą lubelskim, poznałem jego bliskiego współpracownika, poetę i kapłana, ks. Alfreda M. Wierzbickiego, wyróżniającego się temperamentem polemisty, nauczyciela, piszącego i rozprawy, i felietony. Na korytarzach Instytutu Dziennikarstwa UW spotykam kolegę-wykładowcę, Wacka Oszajcę SJ, ostatnio uczestniczyłem w jego jubileuszu. A przecież znam go jeszcze z Lu­blina, z jakichś niepamiętnych epok. Dzięki pracy dla katolickiego miesięcznika "List do Pani" poznałem ks. Jerzego Szymika i jego wiersze; w warszawskim oddziale Stowarzyszenia Pisarzy Polskich od lat przyjaźnimy się z ks. Jasiem Sochoniem, profesorem, poetą i teologiem, wydeptującym sobie przez krainę poezji ścieżkę bardzo własną. Ostatnio cennym i głębokim doświadczeniem była dla mnie lektura zbioru wierszy ks. Piotra Marksa, młodego księdza, który żyje dzięki przeszczepowi serca. W posłowiu do jego tomu Czas ku wieczności pisałem: "To niełatwa, ale przyjazna poezja. Ksiądz Piotr Marks ma poetyckie wyczucie słowa umocnione doświadczeniem słów Biblii i brewiarza, słów mszalnej liturgii, słów modlitwy. A jednocześnie potrafi roztropnie skąpić słów, destylować wyraz wzruszeń i myśli do postaci kontemplacyjnego koncentratu. W jego zwięzłych wierszach, w wierszach, które często zostają zredukowane do aforyzmu, doznajemy wielkich przestrzeni ducha. Między horyzontem kapłańskiego powołania a horyzontem śmiertelnego zagrożenia, między wypełnioną cierpieniem samotnością a poczuciem braterskiej solidarności Piotr Marks ogarnia poetycką pracą rozległy kontynent spotkania, wytycza czytelnikom szlaki współczucia, zadumy, zasłuchania w przekaz Logosu. To jest głos de profundis - głos z głębokości cierpienia, lęku, słabości, ostatecznego ogołocenia, «z padołu łez» - a jednocześnie wezwanie do męstwa, uporu, nadziei, wierności w wyznawaniu i służbie. Z wyjątkowości swojego losu, ze szpitalnej pielgrzymki przez kolejne kręgi cierpienia i zagrożenia życia ksiądz Piotr czyni punkt wyjścia. Laboratorium, obserwatorium, oratorium".

Od lat obracając się w świecie pisarzy, od zawsze uczestnicząc w życiu tych sfer kultury, które bliskość Boga i dialog z Kościołem uznają za fundament i źródło duchowości, poznałem jeszcze wielu księży piszących wiersze. Niejednego straciłem potem z oczu, zgubiłem z pamięci.

Żyje się ze strzępami poezji w pamięci. Dlaczego zapamię­tałem z Oszajcy: "Od tylu lat usiłuję tańczyć z tobą Panie", a z Wierzbickiego: "Nic nie robię, powaliła mnie kanikuła / Razem z usychającymi drzewami pragnę deszczu?". Dlaczego muszę mieć na biurku twarz Pasierba z tym jego "i z Bogiem mnie nie połączy / obłok chłodny czy powietrze / tylko ogień"? I zawsze się wzruszam, gdy Maja Komorowska deklamuje jego nie zatrzymuj mnie. Poezja księży nie jest opieczętowana ich sakramentem, jest dobra albo gorsza - jak poezja innych twórców. A przecież to u nich zagęszczają się wątki ewangelizacyjne, biblijne, moralne, teologiczne, to u nich częściej odzywają się inspiracje pielgrzymkowe, natchnienia z Ziemi Świętej, z wnętrz świątyń, ze sztuki sakralnej.

Myślę, że poezja jest potrzebna kapłanom-poetom z wielu powodów, a co ważniejsze - jest potrzebna czytelnikom, ludziom wierzącym, niewierzącym, szukającym, grzeszącym, tym zbuntowanym i tym pogubionym.

Źródłem tej poezji jest w pier­wszym rzędzie Chrystus-Logos, to samo Słowo, które stwarza świat, które jest życiodajnym Prawem, które rodzi się w Betlejem, które wzywa apostołów i w majestacie Zmartwychwstania ustanawia Kościół. Kapłaństwo otwiera poecie drzwi prowadzące w głąb tych Tajemnic, nie może być więc tak, aby ich odbicie nie świeciło w linijkach wierszy. Ale nie tylko takie są źródła poezji pisanej przez duchownych. Ich źródłem jest także zachwyt światem, doz­nanie podróży, dramaty spotkań z ludźmi. Także samotność, grzech, zwątpienie, poczucie krzywdy, lęk przed przyszłością, przed starością i śmiercią. Te wszystkie codzienne ludzkie sprawy księża przeżywają jak każdy - i inaczej. Wiele jest istotnych czynników determinujących tę osobność. Wymienić trzeba choćby doświadczenie konfesjonału, poczucie misji i odpowiedzialności za nią, świadomość wyróżnienia, a także częstą lekturę Pisma - w tym psalmów brewiarzowych. Psalmy to nie tylko pełna bogactwa metafor i myśli poezja, to także miejsce spotkania z Bogiem Starego Testamentu, z osobliwością relacji między Bogiem a ludźmi, między Bogiem a wybranym plemieniem Jakuba. Praca, jakiej trzeba, aby uwierzyć w Jahwe Abrahama, w Jahwe Jakuba, jest inna niż ta, której trzeba, by wierzyć w Trójcę Świętą. Owoce tej duchowej pracy wnoszą niejedno w dziedzinę poezji.

Retortą, w której warzą się eliksiry poezji, jest osobliwy system naczyń połączonych, obejmujących świadomość i podświadomość, duszę i intelekt, świat duchowych przeżyć i wrażeniowych doznań. Poezją poeta odpowiada na życie, a jednocześnie zawiera ona projekt, postulat, wołanie o lepsze, piękniejsze, pełniejsze życie, o mądrzejszy świat. W przypadku poety-kapłana zawsze jest odrobinę inaczej. Tajemnica powołania, doświadczenie seminarium, udział w hierarchiczności Kościoła, przygoda duszpasterstwa, plebanii, celibatu - to dodatkowe czynniki, które muszą być przepracowane w laboratorium poetyckiej myśli. Trud niemały - ale i pożytek. Twórczość to domena intensywniejszej autorefleksji, bardziej wszechstronnej samooceny, a co najważniejsze - okno ku innym, okno wychodzące z samotności ku wspólnocie. Praca nad wierszem, poetycki trud, to nie tylko jedno z możliwych zatrudnień umysłu. To proceder intelektualny, moralny, imaginacyjny. Poetą staje się ten, kto czuje, że każde najbardziej powszednie słowo jest dla niego wyzwaniem, zmusza do szukania nowych znaczeń, nowych związków, do odkrywania. Ale na "roztrąceniu słownika" się nie kończy. Bo z takim samym niepokojem trzeba przetrząsać podszewkę sumienia, z podejrzliwością atakować rozumienie świata, stawiać coraz wyższe poprzeczki wyobraźni. "Wyobraźnia miłosierdzia" w nauczaniu bł. Jana Pawła II to określenie moralne, umocnione teologią, ale mające swoje poetyckie korzenie - to odkrycie, ile znaczeń może pojawić się w spotkaniu tych dwu słów. Ten zwrot homiletyczny jest także przypomnieniem, że wyobraźnia poetycka to nie kuzynka mrzonki, fantazji, fanaberii, chimery. To raczej siostra dobroci. Nie skrzywdzisz człowieka, gdy go sobie porządnie wyobrazisz, dociekliwie i z rozpędem.

I tu od warsztatu księdza-poety dochodzimy do miejsca, w którym może on swoją poezją umocnić się w dziele nawrócenia - lepiej objawić Jezusa, skuteczniej uczyć Jego orędzia. Kerygmat i katecheza. Władanie narzędziem poezji stwarza osobną możliwość kontaktu, rozmowy, katechezy, inną niż homiletyka, szkolna nauka religii, publicystyka w pismach katolickich. Szansa, że z wierszem duchownego przyjdzie do czytelnika wieść o Tym, który był, jest, przychodzi. Być może dzieło nowej ewangelizacji w swoim rozwoju będzie w szerszym wymiarze używać tych narzędzi, jakimi są poezje pisane przez kapłanów.

Piotr Wojciechowski (ur. 1938), pisarz, publicysta, wykładowca PWSFTViT w Łodzi, krytyk filmowy. Opublikował m.in. powieści: Kamienne pszczoły, Czaszka w Czaszce, Wysokie pokoje, Doczekaj nowiu oraz zbiory esejów: Czy się opłaca mieć duszę? i Cafe Navarra.

 

PIOTR WOJCIECHOWSKI

Pastores poleca