PIOTR SZYRSZEŃ SDS

(...) Czy to, co przydarzyło się Jezusowi i Marcie, nie może przydarzyć się każdemu innemu Jego uczniowi zaangażowanemu w jakieś ministerium?

Ksiądz, podejmując różne posługi, odnosi czasem wrażenie, że coś odbiera mu oddech albo że sam pozbawia się życiodajnego oddechu, zawartego w Słowie. W duszpasterskiej gorączce można mieć nawet „drgawki” i, paradoksalnie, zamiast szukać lekarstwa, źródła powietrza tchnącego z Bożego słowa, rzucać się w objęcia kolejnych „duszących” zajęć i jeszcze usiłować wciągać w to innych. Marta domaga się od Jezusa, by powiedział Marii, żeby ta jej pomogła. Chce ją wciągnąć w posługę wypełnianą „dla” Jezusa, choć nie mamy pewności, że On tej posługi pragnie. Czy nie ma w naszych domach rozgorączkowania „dla” Jezusa, ale z zapomnieniem „o” Jezusie? Czy nie trzeba by wezwać Jezusa na niejedną plebanię, jak Go wezwał Szymon Piotr do swojej teściowej trawionej wysoką gorączką, i prosić za wszystkimi „rozgorączkowanymi” duszpasterzami: „Jezu, zatrzymaj się w naszych domach rekolekcyjnych i naszych domach parafialnych, i upomnij, zgań, wyrzuć «demona gorączki»! Wyrzuć «demona aktywizmu» i uczyń nas gorliwymi apostołami! Żebyśmy się sami nie posyłali w świat, ale byśmy aktywnie szli w świat jako posłani przez Ciebie!”? Z Ewangelii wiemy, że teściowa Szymona, natychmiast wstawszy, „usługiwała im” (Łk 4,39). Duszpasterz uwolniony przez Jezusa od demona aktywizmu jest zdolny do zdrowej, pełnej zaangażowania aktywności. Jezus uzdalnia do tego, by powstać i natychmiast podjąć służbę, i to taką, jakiej On pragnie.

Posługa też może stać się naszym bożkiem. Problemem Marty nie była diakonia, ale gorączka, która jej towarzyszyła. Brakowało czegoś (lub Kogoś), co by ją integrowało. W zabieganiu Marty było wiele hałasu. Niby przebywała w domu, a czuła się jak na ruchliwej ulicy. Martwiła się i niepokoiła o wiele, zapominając o jednym albo o Jednym. Problematyczna jest posługa, w której traci się z oczu Jednego, czyli Boga, albo jednego, czyli człowieka. Temu, kto straci z oczu Boga, szybko z pola widzenia zniknie również człowiek albo jego spojrzenie na człowieka będzie powierzchowne, wycinkowe, pozbawione głębi i wrażliwości, którą kształtuje przebywanie z Bogiem. I odwrotnie, w przypadku kogoś, kto pośród codzienności, w swoim „pobożnym” zabieganiu, nie dostrzega człowieka, można mniemać, że stracił już z oczu również Boga. (...)

Pastores poleca