„Musimy dorwać te szumowiny” – krzyczy w filmie „Spotlight” jeden z dziennikarzy gazety „The Boston Globe”, która w 2002 roku upubliczniła zmowę milczenia oraz tuszowanie afery pedofilskiej w archidiecezji bostońskiej. To właściwie odosobniony, w przypływie wściekłości, głos gniewu i desperacji. Takich reakcji z ust innych członków ekipy „spotlight” w filmie nie usłyszymy. Dziennikarze sami są przerażeni tym, co odkrywają – takiej skali samego zjawiska i mataczenia się nie spodziewali. Boli ich proceder zacierania śladów po nadużyciach, po ugodach „pod stołem” między mocodawcą sprawców a rodzinami ofiar. Gotowi są ponieść spore koszta swej determinacji, oprzeć się groźbom i naciskom ze strony „układu” (sędziowie, adwokaci, policjanci, duchowni), napotkać niejedne zatrzaśnięte przed nimi drzwi i psychicznie jakoś wytrzymać całą tę sytuację. Działają bez wyraźnej satysfakcji własnej, raczej w imię rzetelnie pojętego dziennikarskiego etosu: dążymy do prawdy, dokumentujemy, odsłaniamy dla dobra innych.

Żmudne śledztwo zwieńczone artykułem z 6 stycznia 2002 roku zapoczątkowało lawinę publikacji o pedofilskich czynach duchownych z archidiecezji bostońskiej, a w Kościele w USA wywołało istne trzęsienie ziemi. Nastał „Długi Wielki Post roku 2002”, o którym wieloaspektowo pisze George Weigel w książce Odwaga bycia katolikiem. Sam film to dość powściągliwy paradokument i trudno go – z artystycznego punktu widzenia – zestawiać z „Wątpliwością” (reż. J. P. Shanley), będącą adaptacją sztuki teatralnej. Nić dziennikarstwa śledczego kazałaby go raczej kojarzyć, oczywiście przy zachowaniu stosownych proporcji, z obrazem „Wszyscy ludzie prezydenta” (reż. A. J. Pakula). Gra zespołu aktorskiego wyśmienita, film warsztatowo sprawny, ale Kościół został w nim – jakby na użytek tezy śledczej – pokazany dość jednostronnie. Smuci to, że katolicyzm nie kojarzy się tu z dążeniem do prawdy, a raczej z przysłowiowym już zamiataniem niewygodnych spraw pod dywan. Kościół w tym obrazie to wielka, budząca strach instytucja. W filmie poruszają do głębi rozmowy z ofiarami, choć przedstawione oszczędnie, bez zbytniego epatowania szczegółami. Mowa jest o gwałtach, o homoseksualnym uwiedzeniu, o porzucaniu wiary w Boga i praktyk religijnych. Dowiadujemy się też o narkomanii ofiar, alkoholizmie, samobójstwach. Jeszcze bardziej przeraża bezduszna obojętność sprawców, ich lodowaty spokój. Na pewno dziś na odbiór „Spotlight” nakładają się nieco protekcjonalne uwagi zdobywców Oscarów (za najlepszy film i najlepszy scenariusz oryginalny – w 2015 roku) pod adresem Watykanu i papieża. Rodzi się pytanie, na ile „trafione”, skoro po ogromnym szoku, jakim był Boston 2002, podejście do wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych uległo – na pewno za sprawą również medialnych nacisków – diametralnej zmianie (doprecyzowanie procedur watykańskich i lokalnych, ochrona ofiar itd.). Zapytać też można, czy świat nie oślepł jednak na lewe oko – jak to określa Grzegorz Górny – nie prześwietlając należycie innych instytucji i grup; np. zjawisko gigantycznej pedofilii i efebofilii w szkołach publicznych w USA nie cieszy się takim dziennikarskim wzięciem. Czy nie wysuwa się fałszywych oskarżeń, nie podstawia rzekomych świadków, niszcząc dobre imię i zdrowie nieposzlakowanych duchownych (włoski ksiądz G. Govoni zmarł na zawał serca, dowiedziawszy się o wysuniętych wobec niego zmanipulowanych oskarżeniach)? Czy sprawiedliwa jest „odpowiedzialność zbiorowa”, w ramach której zasądza się nieraz ogromne odszkodowania od tej czy innej diecezji za czyny konkretnych osób? Wszystko to, oczywiście, w niczym nie zmienia kwalifikacji czynów, jakich dopuścili się duchowni, i zbrodni dokonanej na ciele, psychice i duszy małoletnich. Czy „Spotlight” to nagonka na Kościół albo nieżyczliwe „obrabianie” tematu? Niemiłosierne podejście do słabości ludzkiej i grzechu? Nie, to film o żmudnym dochodzeniu do prawdy, obnażaniu zmowy milczenia i sieci wątpliwych powiązań, w tym korupcji prawników. Zdezorientowanym przypomni, że w przypadku grzechu będącego przestępstwem należy stanąć w obronie dotkliwie pokrzywdzonych i że tam, gdzie w grę wchodzi bezpieczeństwo dzieci i młodzieży, drugorzędnymi kwestiami w rodzaju troski o nieskazitelny wizerunek i pochlebne opinie nie należałoby się w ogóle przejmować. Po premierze filmu „Spotlight” abp Charles Scicluna dziś ordynariusz na Malcie (w latach 2002-2012, jako promotor sprawiedliwości, odpowiadał w Kongregacji Nauki Wiary za rozpatrywanie przypadków pedofilii) – mówił, że „Kościół ocali ujawnienie przestępstwa, a nie zmowa milczenia”, i że film ten powinni obejrzeć wszyscy kardynałowie i biskupi. Również dość szybko przeciął medialne spory po oscarowej gali kard. Sean Patrick O’Malley, obecny arcybiskup Bostonu (następca, od 2003 roku, kard. B. Lawa). W oświadczeniu napisał: „Poprzez dogłębne zdanie sprawy z historii kryzysu nadużyć seksualnych wśród kleru media pozwoliły Kościołowi uznać przestępstwa i grzechy dokonane przez jego przedstawicieli. Pozwoliły mówić o jego błędach i krzywdach zadanych ofiarom i ich rodzinom (...). Archidiecezja konsekwentnie zapewnia doradztwo oraz usługi medyczne dla ocalonych i ich rodzin, którzy szukają naszej pomocy. Pozostajemy wierni temu zobowiązaniu. Nie przestajemy również szukać przebaczenia u wszystkich, którzy zostali skrzywdzeni w wyniku tragedii nadużyć seksualnych przez księży. Modlimy się codziennie, by Pan prowadził nas na ścieżce uzdrowienia i odnowy”. Prócz wdrażania w życie programów ochrony dzieci i troski o rzeczywistą ciągłą formację prezbiterów, biskupi muszą mieć pewność co do zdatności kandydatów do święceń, ich tożsamości oraz ludzkiej i duchowej dojrzałości. Udzielono – zdaniem ks. Stephena J. Rossettiego – „święceń kapłańskich całym zastępom mężczyzn, których w żadnym wypadku nie należało do święceń dopuścić. A kiedy dodamy do tego dość liberalny klimat lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i początku lat osiemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych, powstaje mieszanka wybuchowa – właśnie taki bałagan, z jakim mieliśmy do czynienia. Gdy grupa mężczyzn z poważnymi problemami natury seksualnej funkcjonuje w pobłażającym im środowisku – musi to skończyć się klęską”. Trzeba przypominać, że również dziś formatorzy, kierując się dziwnie pojmowanym miłosierdziem i dopuszczając do święceń kandydatów o rozchwianej seksualności, ponoszą wielką odpowiedzialność przed Bogiem, wspólnotą kościelną i całą społecznością. Napisy kończące film mogą wprawić w osłupienie, gniew i mocno upokorzyć... Po ujawnieniu afery bostońskiej chyba jednak lepiej wiadomo, że ropiejących ran nie można zalepiać plastrem, a brudu przyklepywać, tłumacząc, że grzech to ludzka rzecz. Wezwanie kard. Josepha Ratzingera, z pamiętnej Drogi Krzyżowej w 2005 roku, do oczyszczenia Kościoła z brudu i jego, już jako papieża, dramatyczne wołanie z Listu do katolików Irlandii z 2010 roku, a także porównanie przez papieża Franciszka wykorzystania dziecka przez duchownego do odprawienia czarnej mszy – dają wiele do myślenia. Gdy zabraknie samooczyszczenia, rozliczeniowy cios może przyjść z niespodziewanej strony. Wtedy bardziej boli. Czasem jednak trzeba aż takiego upokorzenia...

 

Anna Foltańska

 

„Spotlight”, reż. Tom McCarthy, scen. Josh Singer – Tom McCarthy, zdj. Masanobu Takayanagi, muz. Howard Shore; w rolach głównych: Michael Keaton, Mark Ruffalo, Rachel McAdams, Liev Schreiber, Stanley Tucci. USA, 2015.



Pastores poleca