Molinié porusza temat największej tajemnicy i daru – miłości Boga do człowieka i tego, jak człowiek ją traktuje. Miłości Boga nie można mylić z życzliwością. Wydaje się trudna, zbyt wymagająca, ale jest konsekwentna i bardzo zainteresowana naszym szczęściem. Biblia przekonuje, że Bóg często gani, nawet potępia, ale nigdy nie traktuje z pogardą. Z kolei my jesteśmy zazwyczaj podobni do apostołów w scenie aresztowania Jezusa – najpierw próbowali robić coś po swojemu, a po uwięzieniu Mistrza czuli się porzuceni, choć w rzeczywistości to oni zostawili Go samego. Zbyt często działamy po swojemu, jak Piotr, który sięgnął po miecz. Martwimy się lub obrażamy, bo Pan nie błogosławi naszych wysiłków. Skoncentrowani na sobie, rozczulamy się nad niepowodzeniem naszych szczytnych planów. Po pierwsze, mało kochamy. Po drugie, w chwilach poniżenia, odrzucenia zapominamy, że ci, którzy reprezentują to, co Boże, co święte i czyste, pierwsi są przez świat potępiani, krytykowani i niszczeni. To naturalna konsekwencja wyboru między dobrem i złem. W cier- pieniu możemy zweryfikować naszą wiarę: „Wierzę w Boga Izraela, nawet jeśli uczynił wszystko, bym w Niego nie wierzył”. Molinié zauważa, że za często ponad „całkowity dar z siebie stawiamy poddaństwo – zdecydowanie bardziej smutne, ale zarazem łatwiejsze, wolimy zgiąć kark, aniżeli ofiarować serce”. Oddajemy wiele, żeby być w porządku wobec Boga i bliźniego, ale w tym nie ma miłości. „Serce, które się nie oddaje, pozostaje skoncentrowane na samym sobie.” Moralizujemy, zamiast kochać. Bardziej chcemy otrzymywać niż dawać. Pragniemy docenienia naszych wysiłków. Zapominamy, że „każdy ksiądz, niezależnie od okoliczności zewnętrznych, będzie pewnego dnia skazany na to, by obumierać na wyznaczonym sobie stanowisku (por. J 12,24). Nie wystarczy być «solidnym i rzetelnym», aby móc wiernie trwać na swoim miejscu i wypełniać powołanie”. Uratować przed runięciem i wielkim upadkiem może postawa adoracji. Ona pozwala nam poznawać Boga i własną przed Nim kondycję. Zanurza naszą ludzką mądrość w najgłębszej ciemności, byśmy zaczęli kierować się logiką Boga. I jest odpowiedzią na Bożą miłość. Pozwala też zdać sobie sprawę, że sami z siebie nie jesteśmy zdolni podążać za Panem, nawet jeśli dla Niego opuściliśmy wszystko. Gdy uznamy prawdę o naszej kondycji, o wielkości Boga, Jego miłości i w całości się poddamy, „Bóg w końcu będzie mógł wkroczyć. Pochyli się nade mną i przyoblecze w swoją moc”.

 

ank

Pastores poleca