W ostatnich latach coraz więcej słyszymy o różnych inicjatywach gromadzących ludzi na modlitwie uwielbienia. W księgarniach widzimy sporo tytułów obiecujących przemienienie życia przez uwielbienie. Tęsknimy za tym, bo samowystarczalność, do której jesteśmy skrupulatnie wychowywani, zaczęła nam już nieznośnie ciążyć, zamykając nas bardzo w zaklętym kręgu potrzeb, obowiązków i trosk. Trzeba, by ktoś rozerwał te kajdany. Trudno jednocześnie oprzeć się wrażeniu, że niekiedy z uwielbienia staramy się uczynić jakiś magiczny środek terapeutyczny na odmianę całego życia. Czy tak można? […]