W niezwykle poruszającej książce Dar przyznaje Ksiądz: „Przez lata kapłańskiej służby szukałem cudownego lekarstwa. Magicznej recepty, by wreszcie zagoić rany swoje i innych. Bez powodzenia...”. Czyli nie da się tak do końca uzdrowić pewnych ran? A może w życiu chrześcijańskim nie o to chodzi, by szukać całkowitego uzdrowienia, wyleczenia, zapomnienia...?


Przede wszystkim chcę zaznaczyć, że nie pretenduję nigdy do udzielania ogólnych recept i odpowiedzi. Mogę mówić tylko o tym, jak to było i jest w moim osobistym przypadku. Jestem tylko cząstką Kościoła, która może czasem odzwierciedlać jakieś ogólne prawdy, ale wcale nie musi. Dlatego nie roszczę sobie prawa do udzielania odpowiedzi na pytanie o to, jak powinno wyglądać życie. Wszystko to jest, zresztą, zapisane w Ewangelii – wystarczy ją czytać i ewentualnie sięgać do dobrych komentarzy. Ja natomiast opowiadam w książce Dar bardzo subiektywną historię swojego powołania i drogi do niego. Oczywiście, to powołanie realizuje się w ramach konkretnego życia, konkretnej historii. W sakramencie święceń sam Bóg położył na mnie ręce przez biskupa, a tym samym położył ręce na konkretnej osobie, na całej jej konstrukcji, ukształtowanej przez ludzi i przez świat. Nie ukrywam, że w moim przypadku była to konstrukcja mocno zdeformowana, zniszczona przez los. I w moim przypadku uzdrowienie nie nastąpiło. Natomiast – jak piszę o tym w książce – jeśli w ogóle widzę w sobie jakiegoś rodzaju uzdrowienie, to jest nim paradoksalnie przyjęcie cudu nieuzdrowienia. (…)


Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 87 (2) 2020.

Pastores poleca