Odosobnienie, zarówno to dobrowolne, jak i przymusowe, obecne było w życiu bohaterów wiary Starego i Nowego Testamentu, podobnie jak jest w naszym. I – podobnie jak w naszym życiu – przynosiło różne owoce. Choć odosobnienie, a niejednokrotnie i samotność, która mu towarzyszy, to często niełatwe dla człowieka doświadczenia, to tak odosobnienie, jak samotność są w jakimś sensie niezbędne: pomagają wzrastać w wierze, doskonalić się w człowieczeństwie, są szansą na nawrócenie i przemianę.
Człowiek potrzebuje być od czasu do czasu sam. Takiej samotności szukał Jezus w trakcie swojego nauczania, potrzebując czasu na modlitwę (Mk 1,35 czy 6,46 i paral. Mt 14,23; a także Łk 6,12; 9,28), zalecał też odosobnienie swoim uczniom (Mk 16,31). Takiej samotności szukali bohaterowie Starego Testamentu (jak Eliasz po rozgromieniu proroków Baala) i Nowego Testamentu (jak św. Paweł po przemianie pod Damaszkiem). Taka chciana samotność towarzyszyła chrześcijańskiemu życiu duchowemu już we wczesnych wiekach chrześcijaństwa, służąc budowaniu bliskiej relacji z Bogiem, pomagając odnaleźć siebie, nawracać się i formować swoje człowieczeństwo w jego pełni.
Co jednak z samotnością niechcianą? Taką, do której jesteśmy przymuszeni przez okoliczności? Czy i ona może przynieść dobre owoce? I jaki obraz odosobnienia maluje Biblia?
Pismo Święte nie posiada jednego traktatu dotyczącego samotności, odosobnienia, ale opisuje je w doświadczeniach poszczególnych bohaterów, czyni również aluzje do takich sytuacji, które i dla nas, może szczególnie dziś, mogą być źródłem inspiracji, nauki, czasem także przestrogą. (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 90 (1) Zima 2021.