Słynny niemiecki filozof, Robert Spaemann powiedział, że po Soborze Watykańskim II "wszystko zwiędło. W Kościele zawitała epoka dekadencji. Ludzie negujący zmartwychwstanie Chrystusa są profesorami katolickiej teologii i jako kapłani wygłaszają kazania podczas Mszy. Natomiast wierni, którzy nie chcą płacić podatku religijnego, są wyrzucani z Kościoła. Coś tu nie gra".

Ten miażdżący komentarz padł w wywiadzie udzielonym niemieckiemu czasopismu Die Welt (26 października 2012) z okazji obchodów 50-lecia inauguracji Soboru 11 października 2012 roku w Rzymie. W opinii Spaemanna, "Sobór włączył się w pewien ruch na Zachodzie dryfujący ku kulturze rewolucji. Papież Jan XXIII mówił, że celem soboru jest aggiornamento (udzisiejszenie) Kościoła. Wielu natomiast przetłumaczyło to na przystosowanie, dopasowanie się do świata. Było to jednak błędne rozumowanie. Aggiornamento oznacza wpisanie w warunki obecnych czasów znaku sprzeciwu, jakim Kościół był i nadal musi być względem świata. A to coś innego niż przystosowanie".

 

Niezdrowy optymizm

Nie ma zbytniego zrozumienia niemiecki myśliciel dla katolików zdradzających nadmierny, wręcz niezdrowy optymizm w stosunku do świata, skoro zgodnie z tym, co zapowiada Nowy Testament, na końcu ujawni się wielka apostazja i historia będzie musiała zmierzyć się z figurą Antychrysta. A na Soborze nikt tego nie brał pod uwagę. Próbowano zminimalizować znaczenie walki i konfliktu, obdarzając błogosławieństwem ducha świata nastawionego emancypacyjnie i rewolucyjnie. To, zdaniem Spaemanna, osłabiło wielu katolików, ponieważ od zawsze Ko­ściół żył w duchowej walce, w której uczeń Chrystusa używał – jak mówi św. Paweł – zbroi Bożej, tarczy wiary i hełmu zbawienia (Ef 6,11-18). Dziś słowo "nieprzyjaciel" stało się niestosowne; podobnie utraciło sens przykazanie "kochajcie waszych nieprzyjaciół", nie powinniśmy bowiem traktować nikogo jako nieprzyjaciela. W realiach kościelnych jedynym zastosowaniem słowa "wróg" jest postępowiec dla tradycjonalisty, i na od­wrót. Wszędzie pełno przekłamań – twierdzi niemiecki filozof, gorzko na­zywając je "przykrą spuścizną po Soborze". Często dziś słychać, jakoby na tymże Soborze rozważano zniesienie celibatu, podczas gdy to był je­den z niewielu soborów tak mocno biorących celibat w obronę. Biskupi niemieccy w słynnej deklaracji z Königstein stwierdzili, że nauczanie Koś­cioła w kwestii "pigułki" nie jest już wiążące, podczas gdy Sobór utrzy­mywał coś odwrotnego, przypominając, że w tej dziedzinie nauczanie kościelne obowiązuje w sumieniu każdego katolika. Podobnie też wie­lu ma za złe Soborowi pozbawienie Kościoła łaciny, gdy tymczasem So­bór pozwolił na użycie w liturgii języków ojczystych, uważając nadal ła­cinę za wspólny język liturgiczny obrządku zachodniego, zaś papież Jan XXIII łacinie poświęcił nawet oddzielną encyklikę. (...)

KS. ROBERT SKRZYPCZAK

Pastores poleca