Oto istota sprawy: kto chce zrozumieć społeczeństwo, powinien wiedzieć, czego ludzie się boją. Ale też – dlaczego? Obawy, gdy nie ma realnych przyczyn, wskazują na nerwicę, świadczą zatem o stanie psychicznym. Warto wiedzieć również, jak bardzo się boją, czyli jak silna jest ewentualna nerwica lub jak dobrze rozumiana jest rzeczywistość. Są to informacje niezbędne dla socjologa i psychologa, ale także dla kapłana, ekonomisty, pedagoga i polityka.
Nie dowiemy się jednak zbyt wiele na ten temat. Brakuje całościowych, pogłębionych, powtarzalnych badań. To też jakaś wiadomość o nas samych: nie chcemy siebie poznać i zrozumieć. Owszem, dysponujemy rozmaitymi fragmentarycznymi lub wąsko sprofilowanymi sondażami na jakiś konkretny użytek, ale sklecić z tego całościowego obrazu się nie da. Nie ma też u twórców tego rodzaju badań ankietowych poważnych prób zdefiniowania, pogłębionego zrozumienia, czym są obawy lub lęki. To utrudnia lub wręcz uniemożliwia zrozumienie, o czym właściwie jest mowa i co autor miał na myśli, zadając swoje pytania, a co respondent chciał powiedzieć, gdy odpowiedział. Pożytek z takiej wiedzy jest ogromny, w tym swoim plazmatycznym i naskórkowym stanie pozwala ona się bowiem cudownie wykorzystywać jako argument w dowolnym sporze i na rzecz każdej tezy.
Szkoda... Lęki i obawy są bowiem jak pedał hamulca w społecznym wehikule, podobnie jak pragnienia i aspiracje są czymś w rodzaju pedału gazu. Jeśli warto ciągnąć tę metaforę, to można by dodać, że wartości, normy, obyczaje i wyobrażenia tworzą swego rodzaju układ kierowniczy. Co zatem nas hamuje, co blokuje społeczną energię, utrudnia rozwój? W świetle dostępnych badań można odpowiedzieć tylko wycinkowo. Warto jednak pamiętać, że obawy, gdy są uzasadnione i proporcjonalne do realnych przyczyn, świadczą o zdrowiu psychicznym i pozwalają unikać katastrof w wyniku zderzeń z rzeczywistością. (...)
KRZYSZTOF WIELECKI