N. N.
(...) Czuję się tak, jakby ktoś zdarł zasłonę dzielącą mnie od innych ludzi. Nie podejrzewam ich już o złe zamiary, nie kwestionuję ich umiejętności ani intencji. Jestem bardziej związany z resztą ludzkości. Kiedyś czułem się jak samotny pilot manewrujący wśród chmary groźnych, czasem nieludzkich wrogów (echa grupy rówieśniczej);
teraz mam nieznane wcześniej poczucie jedności i wspólnoty z innymi. Kiedyś mężczyźni byli moimi rywalami, a kobiety – ciałami do użycia. Teraz są po prostu ludźmi. Moje życie zmieniło się w cudowny sposób. Bóg jest dobry i jestem Mu wdzięczny za to, że mnie uzdrowił. (...)