Jestem siostrą zakonną po ślubach wieczystych. Przez wiele lat prowadziłam w miarę ustabilizowany tryb życia. Modlitwa z pracą przeplatały się dzień po dniu. Jednak, nie wiadomo dlaczego, z czasem zaczęłam stawać się fizycznie coraz słabsza.

Po kilku godzinach bardziej intensywnej pracy musiałam odpoczywać, nie znając przyczyny swego złego samopoczucia. Zastanawiałam się, dlaczego mam tak mało siły w stosunkowo młodym wieku. Doszło nawet do tego, że po całym dniu pracy nie byłam zdolna przygotować się do spoczynku. Musiałam przynajmniej pół godziny odpocząć, by wykonać te tak proste czynności. Mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa.

Dopiero wtedy zaczęłam rozumieć, że prawdziwe cierpienie znam tylko z książek. Gdy osobiście zaczęło mnie ono nawiedzać, powoli uczyłam się odkrywać jego sens i wartość. Uświadomiłam sobie wówczas, że bardzo często zagoniona, zabiegana, całkowicie zaangażowana w to, co było mi zlecone, faktycznie niewiele czasu poświęcałam dla mojego Pana, dla którego przecież wszystko to czyniłam. Zdarza się, że człowiek biegnie, nie bardzo wiedząc dokąd, aż się wreszcie potknie i przewróci. I to pozwala mu zastanowić się, po co tak naprawdę pędzi. Takim potknięciem się i przewróceniem była dla mnie choroba – dosyć trudna w początkowej fazie. Trudna była nawet do zdiagnozowania, ale po wielu badaniach ją rozpoznano, tyle że zanim ją zdołano rozpoznać, zdążyła już zrobić spustoszenie w moim organizmie. (...)

S. MARIA

Pastores poleca