Bez wątpienia komunizm jest jedną z najbardziej znamiennych idei minionego stulecia, oddziałujących także na wiek XXI. Tej konstatacji nie zaprzecza fakt upadku Związku Radzieckiego ani powierzchowny triumf idei kapitalistycznej i liberalnej. Wpływ myśli komunistycznej na współczesne elity polityczne Zachodu jest czymś niezaprzeczalnym, zwłaszcza jeśli chodzi o osoby decyzyjne w organach Unii Europejskiej. Dlatego warto nieco głębiej i z dystansem przyjrzeć się rozwojowi tej tak żywotnej idei, bez której nie sposób pojąć współczesnej historii Europy i świata.

Z tego powodu trzeba zauważyć nowe polskie wydanie jednej z najważniejszych monografii poświęconych komunizmowi, a mianowicie książki Fureta o jakże wymownym tytule. Autor, zmarły w 1997 roku, uchodził za wybitnego znawcę idei komunistycznej, ale także – jak czytamy we Wstępie – „za jednego z najbardziej wpływowych ludzi we współczesnej Francji”. Obszerne dzieło prezentuje losy komunizmu radzieckiego od rewolucji 1917 roku aż po upadek ZSRR. Bardzo istotne dla autora, a dające do myślenia czytelnikowi, jest zestawienie rewolucji bolszewickiej z wcześniejszą o ponad sto lat francuską. Furet przekonująco szkicuje analogię pomiędzy dwiema wielkimi rewoltami, pokazując przede wszystkim prawdę, którą można by wyrazić znanym powiedzeniem „Rewolucja pożera własne dzieci”. Potwierdzają to czystki Robespierre’a, a później stalinowskie. Bardzo ważnym wątkiem książki jest również współzależność komunizmu i faszyzmu. Oba te zbrodnicze systemy funkcjonowały w deklarowanej opozycji, która stanowiła dla jednego, jak i dla drugiego wygodne narzędzie wizerunkowe: „jedyne naprawdę antyfaszystowskie kampanie to te, które toczą komuniści, bo tylko oni są zdecydowani zetrzeć z powierzchni ziemi kapitalizm i burżuazję”. O iluzoryczności rzekomo istotowego dla komunizmu radzieckiego antyfaszyzmu świadczy dobitnie pakt Ribbentrop-Mołotow, co autor trafnie punktuje. Komunistycznej propagandzie udawało się jednak przez całe dziesięciolecia kreować wizję Stalina jako wybawiciela od nazistowskiego zagrożenia, a komunizmu jako raju na ziemi. Na tę propagandę dawali się nabrać wielcy intelektualiści Europy, a nawet sami jej sprzyjali, jeżdżąc z wizytami do Moskwy, a potem opowiadając z zachwytem swoim pobratymcom o ziszczonej wreszcie krainie sprawiedliwości społecznej. Furet opisuje między innymi spotkanie Wellsa ze Stalinem, po którym pisarz uznał tyrana za „najwyższą wyrocznię społecznego szczęścia ludzkości”. Z perspektywy salonów „pożyteczni idioci”, jak nazywał ich Lenin, nie widzieli łagrów. Dostrzeżenie ich nieprawdopodobnej naiwności i zaślepienia jest dziś mocno pouczające i pozwala nabrać dystansu do narracji proponowanej przez współczesne elity. Z tego i z innych powodów książka Fureta może być cenna dla duszpasterzy, którzy w dzisiejszych realiach muszą zmagać się z zatrutymi owocami komunistycznego złudzenia.

 

mw

Pastores poleca